Od
momentu, gdy przypadkiem ujrzała go na półce sklepowej, nie była w stanie o nim
zapomnieć. Nie była pewna, co dokładnie ją w nim zainteresowało, ale ciężko jej
było oderwać wzrok. Choć był jej rozmiarów, i tak miała wrażenie, że góruje nad
nią, patrząc prosto w jej oczy swoimi czekoladowymi, które zdawały się ją wręcz
hipnotyzować. Nie miała pojęcia z czego były wykonane, ale wydawały się bardzo
żywe, a jego biszkoptowe futerko przyjemne w dotyku jak nic innego, z czym
miała do czynienia we wcześniejszych latach dzieciństwa. Z jednej strony
chciała poprosić rodziców, by jej go kupili, ale z drugiej nie była pewna, czy
okaże mu wystarczającą ilość uczuć, by nie poczuł się jak kolejny kaprys małej,
wybrednej dziewczynki. Tyle że ona nie była wybredna. Była wystraszona. W jego
oczach jednak ujrzała coś, co pozwoliło jej przełamać pewne bariery. Tamtego
dnia dużo o nim rozmyślała, leżąc w łóżku przed snem. Wyobrażała go sobie
siedzącego w kącie pokoju, a nawet leżącego na jej łóżku. Bała się, że gdy ponownie
odwiedzą sklep, już go nie zastanie. Jakie więc było jej zdziwienie, gdy parę
dni potem wciąż czekał na nią na półce. Tym razem nie zamierzała przepuścić tej
okazji i wybłagała rodziców, by kupili jej nowego przyjaciela. Opiekunowie
przystali na jej prośbę i od tego czasu dziewczynka dzieliła swój pokój z ogromnym,
pluszowym misiem.
Mówiła mu o wszystkim, co działo się w jej życiu.
Zachowywała się tak, jak gdyby zabawka naprawdę ją słyszała. Potrafiła
godzinami siedzieć wtulona w jego miękkie futerko, w którym niemalże tonęła,
albo patrzeć w jego czekoladowe oczy, pochłaniające otoczenie i odbijające jej
zafascynowaną twarzyczkę. Dzięki twardszym poduszkom w miejscach dłoni,
dziewczynka była w stanie dotykać powierzchni i udawać, że miś ma prawdziwe dłonie.
Czasem delikatnie jeździła po nich palcami, przez co po jej własnym ciele
przechodziły ciarki i wywoływały uśmiech na twarzy. Zawsze po szkole rzucała
plecak na podłogę i siadała obok swojego przyjaciela, by opowiedzieć mu, co
miało miejsce danego dnia, a następnie odrobić lekcje z jego pomocą lub
poczytać książkę. Wtedy zawsze chciała mieć poczucie, że znajduje się obok, bo
przy nim czuła się bezpiecznie i miała wrażenie, że w jakiś sposób otacza
opieką ją i pokój. Nie lubiła opuszczać tego pomieszczenia i zostawiać go
samego, pragnęła zawsze mieć go przy sobie. Czasem w szkole brakowało jej
miękkiego futerka i czekoladowych oczu, dzięki którym mogła zapomnieć o
wszelkich trudnościach, jakie stawały jej na drodze.
Nadszedł
jednak dzień, w którym dziewczynka poczuła, że nie potrzebuje już więcej jego
obecności w swoim życiu. W jednym momencie miś wydał jej się czymś obcym, z
czym nie chciała mieć do czynienia. Poprosiła więc rodziców, by coś z nim
zrobili, ale tak, by nie miała o tym pojęcia. Gdy pewnego dnia wróciła ze
szkoły, nie zastała go w kącie pokoju i poczuła ulgę, jak gdyby z serca spadł
jej ciężki kamień. Nie odnosiła już wrażenia bycia obserwowanej ani nie czuła
presji dzielenia się z nim każdym najmniejszym problemem. Najzwyczajniej w
świecie opuściła ją potrzeba posiadania bliskiego przyjaciela i powiernika
wszelkich sekretów. Cieszyła się, że będzie mogła wrócić do swojego wcześniejszego
życia i korzystać z niego w całkiem inny sposób, poznać nowe możliwości,
których wcześniej nie widziała. Nie przyszło jej to od razu, ale z czasem
całkowicie zapomniała o jego istnieniu. Tak, jak gdyby nigdy nie zobaczyła go
na tamtej półce i nie zaczęła opuszczać go myślami ani na sekundę. Z powrotem
wtopiła się w życie, jakie wiodła przed jego wtargnięciem.
Przez
prawie pół roku nie wspominała go w żaden sposób, jak gdyby naprawdę był tylko
wytworem jej wyobraźni albo wymyślonym przyjacielem, którego potrzebowała w
tamtej chwili. Jednak któregoś dnia, robiąc z rodzicami porządki w piwnicy,
zburzyła się góra kartonów, lecąc na ziemię z hukiem i wzbijając w górę tumany
kurzu. Gdy powietrze znów się przerzedziło, dziewczynka ujrzała jasny kawałek
materiału wystający z jednego z pudeł i podbiegła do niego w mgnieniu oka.
Rodzice zawołali ją chwilę potem, ale nie chciała tak po prostu wyjść,
zostawiając go w tym miejscu. Znów poczuła, że w jakiś sposób potrzebuje go
przy sobie, a także, że chciałaby przytulić się do tego miękkiego futerka i
spojrzeć w czekoladowe oczy. Zdenerwowane głosy z oddali przywróciły ją do
rzeczywistości i pobiegła do wyjścia, rzucając misiowi jednak ostatnie
spojrzenie. Gdy tylko weszli z powrotem do domu, udała się pospiesznie do
swojego pokoju i zatrzasnęła za sobą drzwi, po czym skuliła się w kłębek na
łóżku i zaczęła płakać. W tamtym momencie wróciły do niej po kolei wszystkie
chwile, które wspólnie przeżyli. Każdy dobry dzień, w którym wszystko wokół
cieszyło ją jeszcze bardziej z powodu jego obecności, każda chwila, w której
czuła, że może na nim polegać jak na niejednym człowieku, którego miała obok
siebie, każdy uśmiech na jej twarzy, który wywoływał. Pobiegła do rodziców i
poprosiła ich o wyciągnięcie go z powrotem oraz umycie, by znów mogła spędzać z
nim czas. Oni jednak byli zbyt pochłonięci pracą, by poświęcić jej odpowiednią
ilość uwagi, a wiedziała, że ma zakaz samodzielnego wchodzenia do piwnicy. Od
tamtego dnia zaczęły ją gryźć mocne wyrzuty sumienia, których nie czuła od
bardzo dawna. Pojawiły się w momencie, gdy ujrzała pusty kąt w pokoju, ale wtedy
zostały szybko zastąpione przez ulgę i równowagę – teraz jednak uderzyły w nią
ze zdwojoną siłą. Kolejne dni były dla niej ciężkie i niezrozumiałe. Udawała,
że wszystko jest w porządku, a gdy zostawała sama w pokoju i skupiała wzrok na
pustym kącie, wybuchała płaczem i nie umiała przestać. Bywały wieczory, gdy
próbowała zasnąć, a do głowy niespodziewanie napływały jej wspomnienia
dotyczące rozmów, spacerów, podczas których ciągnęła go za sobą po ziemi
udając, że dotrzymuje jej kroku, a nawet wspólnego odrabiania lekcji czy
czytania. Brakowało jej go i wiedziała, że nigdy wcześniej nie było jej aż tak
smutno jak wtedy.
Pewnego
dnia, gdy siedziała w pokoju i pisała w pamiętniku, usłyszała pukanie do drzwi.
Odwróciła się na krześle i ujrzała stojących w progu rodziców, którzy trzymali
czystego misia w ramionach i patrzyli na nią uśmiechnięci. W jednej sekundzie
rzuciła wszystko i podbiegła do nich, przytulając całą trójkę na raz. Z oczu
popłynęły jej łzy, które od razu znikły w puszystym futerku misia. Rodzice
zostawili ją samą ze starym przyjacielem, a ona od razu postawiła go w kącie,
siadając przed nim po turecku i wpatrując się w tak dobrze jej znane,
czekoladowe oczy. W jednej chwili stała się tą samą osobą, którą była kiedyś
przy nim, a on po prostu dołączył do niej, wpasowując się w układankę niby
brakujący element. Znów czuła się szczęśliwa i bezpieczna, znów mogła
opowiedzieć mu o wszystkim, co działo się w jej życiu, znów chciała spędzać z
nim każdą chwilę, jak za dawnych czasów. Zasypiała z uśmiechem na ustach i
mocno bijącym serduszkiem oraz świadomością, że obserwuje ją z kąta pokoju i
zostanie z nią na zawsze – na lepsze i gorsze chwile. Postanowiła, że już go
nie porzuci, nie tym razem. Nie mogła mu znów tego zrobić, a też nie widziała
takiej możliwości. Miała wrażenie, że pomimo iż jest tak samo, jest trochę inaczej.
Może trochę lepiej, ale najważniejsze było to, że znów odnalazła spokój i
potrafiła cieszyć się małymi rzeczami. Gdy pewnego razu zrobiła z nim piknik w
ogrodzie, pod koniec dnia położyła się obok niego i oboje patrzyli w niebo.
Dziewczynka była pewna, że robi to razem z nią, choć nie potrafiła tego
udowodnić. Bywały dni, w których tak dobrze się z nim bawiła, że aż delikatnie
rozpruwała mu futerko, ponieważ za dużo go przytulała, nosiła ze sobą po pokoju
lub tarzała po trawie na dworze. Nie chciała jednak wyrzucać pluszu do kosza –
wolała chować go w szufladzie. Dziewczynka nie potrafiła określić jego zapachu,
ale był bardzo przyjemny i nie opuszczał jej ani na krok.
Sielanka
jednak nie mogła trwać w nieskończoność. Któregoś dnia dziewczynka wybrała się
z mamą na spacer, zabierając ze sobą misia, którego ciągnęła po chodniku, jako
że był zbyt duży, by móc trzymać go w ramionach. W pewnym momencie obie ujrzały
zbliżającą się do nich kobietę z dzieckiem na wózku, również dziewczynką.
Dziecko utkwiło w misiu łagodne spojrzenie, które jednak zaczęło przeradzać się
w smutną chęć posiadania, wyraźnie odbijającą się w szarych tęczówkach.
Dziewczynka mocniej zacisnęła dłoń na łapce misia, nie chcąc nawet dopuszczać
do siebie myśli, że mogłaby się z nim rozstać. Nie chciała, by ponownie ich
rozdzielili. Puściła rękę mamy i kucnęła przed misiem, patrząc w jego
czekoladowe oczy. Poczuła ukłucie w serduszku, gdy dostrzegła, że nie mają w
sobie blasku, którym zawsze ją obdarzały – jak gdyby uczucie się z nich ulotniło,
a tym samym z niego całego także. Wtuliła się mocno w jego futerko, ale doznała
wrażenia, jak gdyby stało się… szorstkie. Z oczu popłynęły jej łzy, ale szybko
otarła je rękawem bluzki i wstała, patrząc na mamę, która posłała jej
wystraszone spojrzenie. Dziewczynka uświadomiła sobie, że jej czas z misiem
dobiegł końca. Nie chciała również zachować się samolubnie – nie mogła przecież
zatrzymać go na zawsze. Każdy powinien być w stanie zaznać ciepła i towarzystwa
kogoś takiego jak on, kogoś dla niej wyjątkowego. Choć serduszko nadal ją
bolało, chwyciła mocno łapkę misia i zaczęła ciągnąć w stronę dziewczynki na
wózku. Objęła go mocno i podniosła, chcąc podać dziecku, a wtedy wiatr
dostarczył do jej nozdrzy zapach jego pluszu, dochodzący z miejsca rozerwania,
o którym zapomniała wspomnieć rodzicom. Właściwie nie zapomniała, a zrobiła to
specjalnie, by móc dzielić z nim jeszcze inną tajemnicę, o której nie
wiedziałby nikt inny. Dziecko nie wiedziało, co zrobić, ale odruchowo
wyciągnęło przed siebie słabe ręce i chwyciło misia za uszy, po czym powoli
położyło na swoich kolanach. Dziewczynki skrzyżowały spojrzenia i poczuły
ciepło, które rozeszło się po ich ciałach. Nie wiedziały, co oznacza i nie
rozumiały, co się stało, ale każda z nich czuła, że tak po prostu musiało być.
Kobieta posłała dziewczynce uśmiech, przyjmując dziękczynny wyraz twarzy, a jej
mama chwyciła ją za rękę. Wtedy mała istotka zrozumiała, że jest po prostu
jedną z wielu, przez których ręce przejdzie to pluszowe szczęście. I nie czuła
się z tym źle, bo zrozumiała, że taka jest kolej rzeczy.
Jej
humor podniósł się odrobinę bardziej, gdy parę minut potem ujrzała kobietę z
córką wchodzące do domu niedaleko ich. Uświadomiła sobie, że będzie w stanie
widywać misia, a może nawet z nim rozmawiać, gdy będzie tego potrzebowała.
Świadomość, że nie straciła go na zawsze stała się czymś, dzięki czemu nie było
jej aż tak smutno po jego odejściu. Dotarło do niej, że tak naprawdę go nie
straciła i miała nadzieję, że nigdy tak się nie stanie. Bywały dni, gdy
płakała, patrząc w pusty kąt pokoju i wspominając wspólne chwile, lecz zdarzały
się też takie, gdy cieszyła się i dziękowała, że mogła znów być szczęśliwą tak,
jak nigdy wcześniej. Jednak każdego kolejnego rozumiała i akceptowała coraz
więcej – małymi kroczkami do przodu.