Szła polną drogą od dość
dawna. Nigdy tak naprawdę nie liczyła czasu, który spędziła w podróży. Ciągle
jednak patrzyła przed siebie, lecz kątami oczu widziała to samo, co z przodu.
Świat wydawał się być iście bajkowy, kolory biły świeżością, a wszystkie istnienia
zdawały się być żywe i radosne.
Wiedziała, że gdy spuści
wzrok z tego, co ma przed sobą, wszystko zniknie. Kusiło ją to od dawna, ale
dzielnie szła prosto, nie oglądając się na boki ani w tył.
W pewnym momencie z
lewej strony podeszła do niej jasna postać. Dziewczyna nie potrafiła określić,
kim była, ponieważ patrzyła tylko i wyłącznie w przód.
- Nie udawaj, że
interesuje cię tylko ta sztuczność, którą masz przed sobą – usłyszała. Głos był
syczący, ale delikatny. W jednej sekundzie postać stanęła przed nią i spojrzała
jej głęboko w oczy. Dziewczyna ujrzała czarne dziury w miejscach oczodołów. Zjawa
miała na sobie długą, białą, zwiewną szatę i sięgające ziemi, proste, śnieżne
włosy. Blask postaci oślepił ją tak, że musiała zmrużyć oczy. Wszystko, na co
spojrzała, mieniło się rażącą bielą.
- Przecież wiem, że
jesteś zmęczona – powiedziała postać i uśmiechnęła się jadowicie. Złapała
dziewczynę za dłonie, a ta poczuła, jak po jej ciele zaczyna rozchodzić się chłód.
Zjawa szybko pociągnęła swoją ofiarę tak, że tamta obróciła się w lewo. Za
postacią dziewczyna ujrzała świat pokryty białym puchem. Poczuła, jak jej ciało
zaczyna zamarzać, zęby szczękać, a oczy rozszerzać się w zastraszającym tempie.
- Chodź ze mną. Pokażę
ci, co tak naprawdę znaczy czegoś chcieć. Zaufaj mi.
Ujrzała małą
dziewczynkę, która siedziała na śniegu i chowała twarz w dłoniach. Musiała
płakać. Po chwili jednak wyparowała i na jej miejscu pojawiła się wyraźnie
starsza. Ona jednak stała sztywno i patrzyła jadowitym wzrokiem dookoła.
- Tak, to ty. Pamiętasz
te dni, kiedy wolałaś zostać sama ze swoim lodowatym sercem? – Koło ucha
usłyszała syk i odwróciła się od zjawy. Stanęła naprzeciw ciemności.
Nie była ona jednak
nicością – dziewczyna widziała zarysy wysokich budynków i ścieżki. W jej stronę
szedł pewien mężczyzna, ubrany w elegancki, beżowy garnitur. W oczach płonął mu
ogień. Wlepił je w dziewczynę i zaczął świdrować jej ciało.
- Proszę, proszę. Kogo
my tu mamy? Sama Niewiadoma przyszła nas odwiedzić. – Jego chytry uśmiech nie wróżył
niczego dobrego. Szybko pojawił się obok dziewczyny i objął ją w talii. Nawet
nie zareagowała, gdy przybliżył ją do siebie i zaczął wypalać jej oczy swoim
ogniem. Nie poczuła kompletnie niczego, jakby tamto zimno rzeczywiście w niej
zostało.
- Widzę, że moja
przyjaciółka już zdążyła cię zamrozić – powiedział i popatrzył z odrazą na
zjawę stojącą za nią. Dziewczyna odwróciła się i ujrzała śnieżny świat za białą
postacią.
- Chyba nie myślisz, że
uda ci się ją tak po prostu zmanipulować? – spytała zjawa i uśmiechnęła się
rozbawiona, a oczy mężczyzny zapłonęły jeszcze większym ogniem.
- Nie wtrącaj się do
tego, teraz jest moja! – zagrzmiał i wbił ostre szpony w ciało dziewczyny.
Przeszły na wylot przez jej ręce, lecz ona ciągle stała niewzruszona. Spojrzał
na nią zbity z tropu.
- Kim ty jesteś?
- Niewiadomą – odparła
dziewczyna i nagle jej ciało zaczęło się przepoławiać. Kobieta chwyciła jedną
część, a mężczyzna drugą i zachłannie zaciągnęli je na swoje strony. Dusza
dziewczyny powędrowała do bajkowej krainy, a umysł do nicości znajdującej się
za nią.
Nigdy nie powinniśmy
oglądać się za siebie, jeśli mamy wytyczoną ścieżkę, czyż nie?