Czasem nachodzą mnie różne myśli i chciałabym gdzieś je wylewać, podejmując przy okazji kwestie natury filozoficznej czy egzystencjalnej. Ta strona powstała właśnie po to. Tytuł wskazuje na to, co Wy możecie robić w tej sprawie, czyli wyrażać swoje zdanie. Możecie wszędzie, pod każdym postem, lecz to miejsce jest przeznaczone głównie do wspólnych rozmów oraz przemyśleń. Tak więc - zapraszam!
Samotność - urojenie czy prawda?
Samotność - urojenie czy prawda?
Nie
można jednoznacznie zdefiniować tego słowa. To pojęcie nie istnieje jako coś,
co da się wyjaśnić na konkretnym przykładzie, powielając schemat działania,
ponieważ takowego nie posiada. Żaden z ludzkich stanów nie opiera się na
koncepcie, który poprzedzałby konkretne działania czy uczucia. Wszystko dzieje
się spontanicznie lub jest wynikiem wcześniejszych wydarzeń, które w jakiś
sposób mogły, ale nie musiały się ze sobą wiązać.
Kim
jednak jest człowiek samotny? Odludkiem, nie mającym możliwości liczyć na ani
jedną pomocną dłoń czy osoba obracająca się w towarzystwie tak wielu osób, że
właściwie żadnej z nich nie jest w stanie nazwać bliską, godną zaufania? W obu przypadkach to prawda. Dla każdego z
nas samotność może być czymś zupełnie innym. Mamy prawo definiować to słowo na
własny sposób. Jednak czy zmuszeni jesteśmy wierzyć każdemu, kto próbuje nam
udowodnić swój stan, popierając go przykładami, niekoniecznie sensownymi czy
zgodnymi z prawdą?
Wielu
z nas lubi tłumaczyć swoje samopoczucie w dosyć zawiły sposób. Często omijamy
prawdę szerokim łukiem, bojąc się z nią skonfrontować, a także tego, co pomyślą
lub powiedzą o nas inni. Zamykamy się w sobie, co w pewnym sensie może
powodować u nas nasilanie się poczucia samotności, alienacji. Niekiedy mamy
ochotę pozostać w tym stanie, ponieważ wtedy czujemy się dobrze, bezpiecznie,
pewnie – na swoim miejscu. Nie chcemy zmieniać środowiska i podświadomie wiemy,
że nie jest to do końca zdrowe podejście, ale tak po prostu jest lepiej, zostać
samemu. Istnieją również przypadki odwrotne, kiedy nie chcemy dłużej wieść
takiego życia, w samotności, i pragniemy wyjść do ludzi. Wtedy niemalże na
gwałt szukamy jakieś bratniej duszy, która byłaby w stanie nas zrozumieć i
chcieć poświęcać nam swoją uwagę. Niekiedy się udaje, a niekiedy kończy się to jeszcze
gorzej niż powinno. Człowiek uświadamia sobie, że nie jest w stanie złapać
wspólnego języka praktycznie z nikim, choć bardzo się stara i zależy mu na
jakimkolwiek kontakcie.
Samotność
również kojarzona jest ze stanem, w którym nasze życie opuszcza jedna lub
więcej ważnych, zaufanych osób lub zwyczajnie tych, które coś do niego wnosiły.
Wtedy czuć wewnątrz coś na kształt pustki, bezdennej studni, z której nie da
się wyjść. Przecież ktoś był zawsze, na każde zawołanie, a teraz znikł, nie
zostawiając po sobie niekiedy nawet najmniejszego śladu. Taka samotność jest o
tyle gorsza, że człowiek nie może sobie jej wmówić, ponieważ jest w pewnym
sensie faktem, czymś dokonanym, potwierdzonym. Z kimś był towarzystwem, a bez
niego jest sam, co stawia go w przykrej sytuacji, gdzie musi radzić sobie ze
wszystkim na własną rękę. Nie ma oparcia, choć miał je za każdym razem, gdy go
potrzebował. Taki typ samotności czasem boli o wiele bardziej, ze świadomością,
iż jest o wiele bardziej namacalny i trudny do ujarzmienia niż stan, w którym
czujemy się samotni, lecz jest to jedynie coś, o czym myślimy w ten sposób być
może jako jedyni.
Czym
więc jest samotność? Urojeniem czy prawdą? Obie opcje są poprawne, i to w wielu
przypadkach. Możemy sobie wmawiać, że jesteśmy samotni, podczas gdy jedynym, co
nas hamuje, jest psychiczna bariera zapętlająca nasze uczucia w taki sposób,
aby nie zmieniać myślenia. Istnieje również opcja, w której z całych sił
pragniemy złapać z kimś najmniejszy zalążek kontaktu, lecz odsuwamy osoby swoim
zachowaniem lub słowami albo po prostu najzwyczajniej w świecie mamy problemy z
kontaktami międzyludzkimi. Wtedy, nieważne jak bardzo zmienialibyśmy się dla
innych, w głębi i tak pozostalibyśmy sobą, a z czasem wyszli na wierzch,
ukazując swoje prawdziwe ja. Nie byliśmy,
nie jesteśmy i nie będziemy w stanie dogodzić każdemu, więc najlepiej po prostu
trzymać się własnych zasad.
Ładnie ugryzłaś temat hacząc o większość przypadków, które mogą być i które tłumaczą kiedy to uczucie istnieje, a kiedy jest ułudą. Niestety, jak każde uczucie - jest subiektywne i każdy odczuwa je trochę inaczej. Dla jednych samotnością może być fakt, że są w grupie ludzi, gdzie żadna nie nadaje na podobnych falach, a równie dobrze może być tym, że brakuje kogoś, kto byłby w życiu cały czas.
OdpowiedzUsuńSęk tkwi w tym, że samotność rzadko jest jednym przypadkiem. Jest to raczej koncept, który może mieć kilka różnych fundamentów, które mogą nakładać się na siebie. Rzadko kiedy to jest udawane, bo co by nie było, emocje mogą być wywoływane nawet przez fałsz. Także samotność byłaby realna, ale jej przyczyny niekoniecznie.
Niemniej, są zapewne różne stadia samotności. Mniejsze uderzenie emocji jest gdy na imprezie brakuje bratniej duszy niż jeśli kogoś stracimy i początkowo mamy wrażenie, że ta osoba już nie wróci. Według mnie, inaczej jest czuć się samemu, a być samotnym. Czucie się samemu, czy wyalienowanym, czy cokolwiek innego jest tymczasowe i zazwyczaj krótkie, ponieważ często obejmuje tylko jedną sytuację. Samotność jest natomiast szeregiem następującym po sobie lub pokrywającym się, co tworzy ciągłość tego dość przytłaczającego konceptu. Może to być brak drugiej połówki, połączony z brakiem czasu dla ludzi i dopełniany przez przejechanie się na innych osobach. Także podsumowując, dla mnie samotność to koncept ciągły, bazujący na tym, że emocja jest stale podsycana przez wiele następujących po sobie, lub nakładających się przyczyn. Iluzoryczną samotnością nazwałbym poczucie alienacji czy bycia samemu, bo zazwyczaj opiera się na jednej przyczynie, po której następują wydarzenia, które nie przedłużają efektu alienacji.
Wszystko, co tu piszę, jest oceną tylko i wyłącznie subiektywną, więc cieszę się, że wyrażasz swoje zdanie, dzięki któremu mogę spojrzeć na temat z paru innych perspektyw.
UsuńJeśli chodzi o samotność jako koncept - podoba mi się ten wątek i zgadzam się z tym, co piszesz. Wiadomo, że samo uczucie nie musi stanowić całości, może być jedynie dopełnieniem głębszej świadomości lub samopoczucia.
Sprytna uwaga, jeśli chodzi o rozróżnienie bycia a czucia się samotnym. Dobrze, że poruszyłeś tę kwestię, bo sądzę, że jest ona mylona przez wielu ludzi i często błędnie nazywana lub interpretowana. Pięknie ubrałeś w słowa pojęcia i ich wyjaśnienia, więc sądzę, że parafrazowanie Twojej wypowiedzi byłoby tu zbędne. Lepiej bym tego nie wyraziła. Zresztą, swoje już powiedziałam wyżej.
Tak czy inaczej dziękuję Ci za reakcję i przedstawienie swojej opinii. To dla mnie ważne.