(Nie)pewność


Była już w stanie słuchać starych piosenek. Rozumiała, co ze sobą niosły, ale też zdawała sobie sprawę z tego, że nigdy nie będą mieć dla niej tego samego znaczenia co kiedyś. Z jednej strony ją to cieszyło, ale z drugiej czuła pewnego rodzaju zawód. Czyżby to oznaczało, że straciła konkretne emocje, wyparła się ich, zapomniała? Czy tego naprawdę chciała? Czy gdy mówiła sobie, że nigdy się ich nie pozbędzie, wiedziała o swoim przyszłym kłamstwie? Nie do końca. Tak naprawdę nie wiedziała o niczym co miało się wydarzyć ani w jakim kierunku miało się potoczyć jej życie. Mimo tego nie bała się stawiać kolejnych kroków i żyła dalej, jak gdyby nigdy nic, choć w jej wnętrzu działo się coś całkiem innego niż „nic”.
Zdarzały się dni, gdy wspominała pewne sceny, słowa, spojrzenia i próbowała odtworzyć samopoczucie z danej chwili, wdając się w dialog z osobą, która już dla niej nie istniała. Może i byłaby w stanie, ale ta przekreśliła ją dawno temu – dlaczego więc ona miałaby się jakkolwiek przejmować faktem, że jest dla niej pustym bytem? Nie chciała marnować czasu na coś, co zostawiła za sobą i nigdy więcej nie powinna była do tego wracać. Coś jednak nie dawało jej spokoju. Nie czuła niczego w rodzaju nadziei czy chęci, raczej czystą ciekawość, która rzeczywiście byłaby tylko i wyłącznie pierwszym stopniem do piekła.
Jej życie uległo zmianom w wielu aspektach, choć w większej ich ilości nie czuła najmniejszych, a przynajmniej  nie była w stanie sobie przypomnieć, by takowe nastąpiły. Czuła się dobrze o wiele częściej i dłużej niż kiedyś, dostrzegała więcej rzeczy, doceniała także. Może i była tą samą osobą, ale nie dla każdego. Dla paru osób zmieniła się diametralnie, w przeciągu ostatnich miesięcy. Bała się to przyznać, ale nie widziała po sobie niczego, co mogłoby na to wskazywać. Jeszcze bardziej przerażało ją to, że dostrzegli to ludzie, którzy nigdy w życiu nie powinni jej tego powiedzieć lub jakkolwiek przekazać. Powiedziała sobie, że nigdy ich nie zawiedzie, i zawiodła.
Szukała spokoju ducha przez dłuższy czas, ale ostatecznie udało jej się go odzyskać poprzez konwersację i rozwiązanie danych spraw wypowiadanymi oraz pisanymi na klawiaturze słowami. Słowa są kluczem, rozmowa jest wrotami. Jedno otwiera drugie, a to wskazuje drogę do kolejnych drzwi, które prowadzą tylko i wyłącznie do jasno określonego końca. Gdy do niego dotarła, zaczęła rozglądać się na boki i szukać kolejnego celu, ale nie dostrzegła nic w zasięgu wzroku. Zeszła z podestu i nie poczuła pod stopami żadnego podłoża – wręcz odwrotnie, zapadła się pod ziemię.
Po sekundzie jej ubranie i włosy zaczęły nasiąkać wodą, a ona zamknęła oczy i dała się ponieść prądowi wody, jak nigdy. Nie miała ochoty walczyć, ale także nie była na tyle silna, by się mu przeciwstawić. Poczuła, że coś zaciska się wokół jej szyi i ciągnie ją za włosy, ale nie protestowała, nie szarpała się. Głupio było jej przyznać przed samą sobą, ale cieszyła się, bo od dawna czuła potrzebę pewnego zadośćuczynienia. Nawiedzały ją wyrzuty sumienia przeróżnej natury i nie wiedziała, jak z nimi walczyć, ale wiedziała, że musi się im poddać, by były w stanie wytłumaczyć jej, na czym stoi, czemu i jak długo będzie to trwało.
Znajdując się pod wodą, była w stanie dostrzec co pływa po powierzchni. Ujrzała twarze osób, które stanowiły w jej życiu najważniejsze jednostki. Te zaczęły się grupować, jak gdyby same ustalając kolejność i określając się według priorytetów ofiary. W jej głowie znajdowała się pustka, coś jak czarna dziura, która wessała wszelkie uczucia i myśli, a teraz pozwoliła sobie rozgościć się wewnątrz. Dziewczyna nie protestowała, wolała już więcej nie ufać sobie w kwestii uczuć czy myśli. Wiedziała, że pewnego dnia ktoś lub coś będzie musiało zdecydować za nią, i to była ta chwila.
Jej narządy ogłupiały, jej ciało się poddało, ona zgubiła sens. Nie chciała umierać, nie, nigdy. Chciała wiecznie istnieć, by być w stanie zapewnić komfort tym, których trzymała na dnie swojego serca i umysłu - przynajmniej tych zdrowych, które kiedyś posiadała. Dla nich chciała żyć przede wszystkim, bo nie postrzegała siebie samej jako ważnej jednostki. Wszyscy zawsze stali nad nią, i dla nich była w stanie robić ze sobą niestworzone rzeczy. Nie widziała w tym nic złego, dopóki…



Praca inspirowana piosenką  Slowdive - No Longer Making Time