Paradoksalnie,
miała teraz dostęp do wszystkiego, za czym nie raz tęskniła, czego jej
brakowało – ale nie cieszyło jej to ani trochę. Nie umiała i nie chciała
czerpać z tego przyjemności. Dopiero gdy otrzymała wszystko jak na dłoni,
zapragnęła odtrącić to jednym porządnym zamachnięciem i wrócić do dawnego trybu
życia. Do czasu, gdy nie wiedziała, jak ma na imię, kiedy znajdzie wolną chwilę
ani kiedy wróci do domu. Do momentów, w których wiedziała, że ma jakiś cel, że dąży
do czegoś, co postanowiła sobie zawczasu. Kiedy czuła, że potrzebowała ludzi,
ale też przeczuwała, że oni potrzebują jej.
Tymczasem,
wszystko zostało jej odebrane. Wolność, kontakt z ludźmi, zajęcia. Miała tylko
złudne czynności i aktywności, którym mogła się oddawać, cały czas mając z tyłu
głowy obrazy i wspomnienia sprzed ledwie parunastu dni – gdy jeszcze czuła
powiew wiatru we włosach, nie bała się wychodzić zadaniom naprzeciw ani śmiać
się w głos. Wtedy również zapomniała o tym, co znaczą prawdziwy smutek,
ograniczenie oraz tęsknota. Świadomość tych uczuć niemalże znikła z jej
emocjonalnej pamięci. Wszystko to było jedynie namiastką tego, co dopiero miało
ją spotkać, a co nadeszło tak niespodziewanie.
Niechętnie
zabierała się do kolejnych rzeczy, które zaplanowała w swojej głowie, zapisując
na nieistniejącej kartce papieru długopisem z przezroczystym wkładem. Starała
się uporać ze wszystkim krok po kroku, ale w trakcie dochodziła do wniosku, że
stawianie kolejnych jest bezsensowne i nie przynosi jej żadnych korzyści ani
motywacji. Kładła się wtedy na łóżku i czekała, aż okropny stan minie. Ten jednak
nasilał się, nie będąc w stanie zostawić jej w spokoju. Zaczynała wstrzymywać
powietrze, nie chcąc oddychać, albo zamykać oczy, nie dając wypływać łzom,
które jednak zawsze dzielnie walczyły z jej powiekami – i zawsze wygrywały.
W
pewnym sensie miała kontakt z rodziną, z którą żyła pod jednym dachem, lecz
tego nie czuła. Każdy z jej członków był zapatrzony w swój własny ekran każdego
kolejnego dnia. Co więc jej pozostawało? Ona patrzyła w swój, niekiedy
zmieniając go na kartkę papieru z nakreślonymi na niej zdaniami, które
momentami miały sens, a innym razem doprowadzały ją do obłędu. Nie raz
wyobrażała sobie odgłos przedzieranego papieru i widziała oczami wyobraźni
swoją furię, wrzeszcząc na cały pokój i pozwalając białym kawałkom latać w
powietrzu. Działała jednak dalej, uparcie wierząc w to, że kiedyś wszystko się
opłaci, da owoce, a może nawet przyniesie ukojenie.
Raz
przypadkiem wyszła na zewnątrz, nie z własnej woli – została o to poproszona.
Niechętnie, ale z poczuciem obowiązku opuściła bezpieczną strefę komfortu i
udała się na tereny, które ostatnimi dniami stały się jej bardziej obce i
dalekie niż kiedykolwiek wcześniej. Ujrzała pojedyncze osoby, spacerujące w tę
i we w tę, ale też pary i grupki – jak gdyby życie toczyło się najzwyczajniej w
świecie. Poczuła obrzydzenie na myśl o tym, jak do aktualnej sytuacji podchodzą
inni ludzie, i odwróciła wzrok tak, by nie napotkać nikogo innego na swojej
drodze. Czuła, jak w powietrzu unosi się niebezpieczeństwo, jak coś tylko czeka
na to, by wyskoczyć… nie wiedziała jednak skąd.
Starała
się ograniczać kontakt do minimum, by uchronić się przed czyhającym na nią
zagrożeniem, ale też przed nieświadomymi niczego osobami. Nie zamierzała
oglądać ani wysłuchiwać paplania o czymś, z czym wszyscy walczyli od dłuższego
czasu – choć niektórzy nie mieli pojęcia
o tym, że prowadzą wojnę. Nieważne, jak inni starali się im to uświadomić,
pewni ludzie byli po prostu ślepi i głusi. Od takich wolała się trzymać z daleka.
Brakowało jej jednak pewnej osoby, do której uczuć nie była już w stanie opisać
słowami. Zdawało jej się, że wszystko co kiedykolwiek powiedziała lub napisała,
nie oddało jej emocji w odpowiednim stopniu. Pożądała czynów, bliskości,
namacalnej odpowiedzi. Te nie były jednak możliwe ze względu na aktualną
sytuację – a mogła ona równie dobrze trwać wieki. Czekanie zaciskało jej dłonie
na gardle coraz ciaśniej z każdą kolejną sekundą, minutą oraz godziną. Chciało
jej się wymiotować na myśl o oglądaniu siebie nawzajem na elektronicznych
urządzeniach. Nie została stworzona po to, by ograniczać się do tak
prymitywnych wynalazków. Była człowiekiem, i brakowało jej człowieka.