W tym szczególnym dniu
wszyscy przypominamy sobie o tych, którzy odeszli. Odwiedzamy ich, spędzamy z
nimi czas, trwamy przy nich tak długo, aż na powrót zaznają spokoju.
Mamy z rodzicami wiele
osób, do których chodzimy na groby, każda z nich jest dla nas tak samo ważna,
każda wniosła wiele do naszego życia. Nigdy nie ocenialiśmy nikogo po śmierci,
nie mieliśmy ochoty myśleć o kimś lepiej, ponieważ był nam bliższy. Kochaliśmy
ich wszystkich jednakowo.
Od kilku lat widywaliśmy
tego dnia pewną parę. Mieli swoich bliskich kawałek od nas, lecz zawsze tak
potrafiliśmy zgrać się w czasie, by być na cmentarzu o jednakowej porze. Obserwowałam
ich co roku, za każdym razem nic się nie zmieniało - kobieta była spokojna,
przeżywała, wspominała. Płakała. On natomiast zdawał się być tam na siłę, jakby
całkowicie nie obchodziła go pamięć o zmarłych. Zawsze ciągnął ją za sobą,
krzyczał do niej, a czasem nawet całkowicie ignorował jej potrzeby.
Któregoś roku
uświadomiłam sobie, że przedstawiają mi dwie postacie – anioła i demona. Jego
ciemne włosy zdają się być czarne, a agresywne zachowanie nie polepsza sprawy
ani trochę. Jej opanowana postać i jasne włosy przedstawiają za to spokój
ducha. Od tamtej chwili patrzyłam na nich przez ten pryzmat.
Co roku przychodzili nad
groby i wtedy widziałam, jak kobieta modliła się w ciszy, a łzy ściekały po jej
policzkach. Potrafiła tak trwać dobre kilka minut - widocznie była to dla niej bardzo ważna
osoba. Była, jest i zawsze będzie. On jednak stał tam, jak na skazaniu i patrzył
na nią wściekłym wzrokiem. Nigdy nie widziałam, by zrobił znak krzyża lub
chociaż spuścił głowę. Nic. Był całkowicie obojętny.
Gdy w tym roku podeszliśmy
do naszego grobu, blisko ich, zapaliliśmy znicze i odmówiliśmy po cichu
modlitwę. Po moim policzku pociekło kilka łez - nigdy nie stałam obojętnie jak
większość ludzi. Tego najbardziej nie rozumiałam w tym ważnym dla nas dniu.
Niektórzy stali przy grobach, potrafili głośno rozmawiać, śmiać się tak, jakby
byli na dobrej imprezie. Nie mieli szacunku do zmarłych, ani trochę. Jeszcze
inni ciągle patrzyli w telefon, coś na nim pisali lub rozmawiali okropnie
głośno. Jakby nie potrafili zdobyć się na chwilę ciszy i spokoju, chociaż tego
jednego dnia. Rozumiem, że cieszą się życiem i nie chcą robić z tego święta nie
wiadomo jakiej żałoby, a traktują go jak normalny dzień, w którym mogą spotkać
się ze swoimi bliskimi i tymi, którzy odeszli. Ja jednak sądzę, że w tym dniu
nie powinniśmy udawać, że nic się nie stało, spokojnie rozmawiać i śmiać się w
niebogłosy. Przynajmniej wtedy, gdy znajdujemy się na cmentarzu – szczególnie
wtedy.
Po skończonej modlitwie
zrobiliśmy znak krzyża i w ciszy udaliśmy się na kolejne groby. Dalsza część dnia minęła nam tak, jak zwykle.
Pojechaliśmy do rodziny na obiad, rozmawialiśmy i wspominaliśmy dawne czasy.
Potrafiliśmy się śmiać i zachowywać swobodnie – byliśmy już w domu.
Nigdy nie wiedziałam
czemu, ale podczas mijania grobów, widziałam coś na kształt pól siłowych
oplatających każdy z nich. Miały szary odcień, niemalże czarny. Zaintrygowały
mnie od pierwszej chwili, gdy je ujrzałam, ale dotąd nie rozgryzłam, co tak
naprawdę oznaczają.
Minął kolejny rok i znów
nadszedł ten dzień. Poszliśmy nad grób znajdujący się koło dobrze nam znanej
pary. Nie wiem czemu, ale nie spojrzałam w tamtym kierunku – postanowiłam, że
dam im choć trochę prywatności. Właściwie to jej.
Odmówiliśmy modlitwę,
zrobiliśmy znak krzyża i już mieliśmy iść, ale coś mnie tknęło. Spojrzałam w
kierunku ich grobu i zauważyłam, że stał nad nim tylko mężczyzna. Moje usta
lekko otworzyły się ze zdziwienia, po chwili jednak uświadomiłam sobie, że może
kobieta po prostu gdzieś wyjechała lub najzwyklej w świecie nie przyszła. Było
to jednak mało możliwe, ponieważ nigdy, w ciągu ostatnich kilkunastu lat, nie
opuściła tego święta.
Z zamyślenia wyrwał mnie
gwałtowny ruch. Ujrzałam, że mężczyzna opadł na kolana, ukrył twarz w dłoniach
i zaczął gorzko płakać. W moich oczach również zebrały się łzy.
Czyżby ona…
Wtem przed nim zaczęła
pojawiać się blada postać. Po chwili dało się zauważyć, że była blondynką.
Wyglądała jak duch, jakieś wspomnienie.
Ustawiła się tak, że
mężczyzna opierał teraz głowę na jej kolanach. Zaczęła go po niej głaskać, a
swoją spuściła w dół. Kawałek za nią stały dwie inne postacie, widocznie
starsze. Wyglądali jak jej rodzice. Po chwili wyciągnęli do niej dłonie,
prosząc ją o przyjście. Cały czas delikatnie się uśmiechali.
Kobieta - widać, że
niechętnie – przestała gładzić włosy mężczyzny i spojrzała na niego smutno. Zrobiła
krok w tył i wyciągnęła dłoń w jego stronę. On w tym samym czasie wyciągnął
swoją w stronę blondynki, jakby rzeczywiście tam była. Nie mógł jednak jej ująć.
Odwróciła się i
zauważyłam, jak jej łzy kapią na ziemię. Dopiero wtedy przyjrzałam się włosom
mężczyzny.
Miały blond odrosty.
Bardzo podoba mi się to jak piszesz swoje teksty, bo wydają się być prawdziwymi relacjami wydarzeń, można by nawet powiedzieć, że wpisami w pamiętniku, przez co ciekawie się to wszystko czyta :)
OdpowiedzUsuńAnonimowy Miło mi to słyszeć, dziękuję bardzo :3 Pomysł na Blond zrodził się w mojej głowie, gdy odwiedzaliśmy z rodzicami cmentarz i historia powoli kreowała się w moim umyśle. Potem po prostu przelałam emocje na... ekran XD Tak pięknie to brzmi, ale, no, taka prawda. Na komputerze łatwiej obsługuje się masę tekstów ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuję :))
Nigdy nie czytałam w internecie czegoś takiego dotkliwego i tajemniczego. Ten rozdział jest świetny. Widać, że potrafisz bardzo dobrze pisać i tak trzymaj c; Biorę się za następne ^^
OdpowiedzUsuńlena mala Ojeju, dziękuję Ci, bardzo mi miło :3 Takie ciepłe słowa trafiają prosto do mojego serca :3
Usuń