Wpatrywała
się wystraszona w sylwetkę mężczyzny siedzącego zaledwie paręnaście centymetrów
od niej. W ciągu pięciu minut zdołał zadać jej dziesięć pytań, na które nie
była w stanie odpowiedzieć. Szperała w swojej głowie, lecz nadaremno – za
każdym razem napotykała tam jedynie pustkę, którą chciała wypełnić czymś
sensownym, ale nawet to wymykało jej się spod kontroli. Myśli zaczynały żyć
własnym życiem, gdy chciała zbudować z nich coś, co miałoby konkretny kształt.
Starała się zaciskać powieki tak, by znajdujące się pod nimi łzy nie były w
stanie wypłynąć, i jak dotąd udawało jej się.
Gdy
otworzyła oczy, przez pierwszych parę sekund próbowała rozeznać się w tym,
gdzie się znajduje. Po chwili była już pewna, że leży we własnym łóżku,
przykryta kołdrą i zdezorientowana po dziwnym śnie, jakiego nie doświadczyła
nigdy wcześniej. Bardziej zdziwiły ją jednak łzy, które wydostały się spod jej
powiek, gdy zamknęła oczy i pozwoliła im moczyć swoją twarz i poduszkę. Jak
gdyby te czekały, aż wybudzi się ze snu
i dopiero wtedy się ujawniły. Słyszała o przypadkach, gdy ludzie płakali przez
sen, i jej zdarzyło się to nie raz, lecz z „przeniesieniem” snu do jawy
spotkała się po raz pierwszy.
W
następnej chwili kroczyła chodnikiem, próbując wymijać ludzi pędzących wprost na
nią. Pech chciał, że nie mogła całkowicie wyłączyć się z życia, jako że jedna z
jej słuchawek nie działała i polegała tylko na drugiej. Do niedawna widziałaby
tylko negatywy tej sytuacji, lecz teraz była w stanie dostrzec także pozytywne
aspekty – jak chociażby to, że w ogóle jest w stanie słyszeć muzykę i spędzać z
nią każdą możliwą chwilę. Nie wyobrażała sobie życia w ciszy, codziennego
funkcjonowania, w którym musiałaby polegać na swoim słuchu w sposób standardowy
dla każdego – odgłosów miasta, aut, krzyczących dzieci, narzekających dorosłych
i innych wyprowadzających z równowagi hałasów.
Paradoksalnie,
w prawym uchu miała działającą słuchawkę, a w lewej kieszeni płaszcza pięć
pojedynczych złotych groszy, które znalazła w ostatnim czasie, i ciągle dodawała
nowe do kolekcji. Nazywała je „złudnym szczęściem”, choć na każdy dmuchała
ciepłym powietrzem przed umieszczeniem w kieszeni. Traktowała je jak swego
rodzaju tarczę, obronę przed przeciwnościami losu i coś, co faktycznie jest w
stanie zdziałać cuda. Sama nie była pewna, czy w nie wierzy, ale z każdym razem
ściskała je w garści coraz mocniej, dodatkowo licząc palcami, czy ich ilość nie
uległa zmniejszeniu. Pamiętała, jak kiedyś przypadkiem zgubiła jeden z nich i
poczuła przeszywający jej ciało chłód, gdy to odkryła. Pomimo iż same w sobie
nie miały jako takiej wartości, ona traktowała je jak skarby, będące w stanie
zapewnić jej wszystko, czego potrzebowała.
Nie
była pewna, czego oczekuje od tego konkretnego dnia, choć z tyłu głowy wciąż
miała sen, o którym nie była w stanie i nie chciała zapomnieć. Nie wiedziała,
czy powinna nastawić się na poprawę przebiegu dalszych losów czy zostawić
wszystko, aby żyło własnym rytmem, bez jakiejkolwiek ingerencji. Polegała na przeznaczeniu,
ale wiedziała, że zbyt często jest w stanie pokrzyżować najlepsze plany,
dlatego lubiła brać sprawy w swoje ręce. Jednak tym razem czuła się bezradna i
obojętna wobec wszystkiego, co ją otaczało i czego chciała, momentami nie
zdając sobie nawet z tego sprawy.
Wieczór
przyniósł jednak miłe zaskoczenie. Widząc kolorowe światła, ludzi biegających
po scenie i zmieniające wysokość platformy z przeróżnymi wykładzinami, znów
odniosła wrażenie, jak gdyby znalazła się wewnątrz złożonego i długiego snu.
Tym razem nie miała ochoty się budzić, a uczestniczyć w nim całą sobą, choć nie
odgrywała wielkiej roli. Zderzając się z chłodem nocy, doszło do niej, że
wszystkie emocje jakie czuje ostatnimi czasy są szczere. Przynajmniej wszystkie
te, które okazuje, świadomie lub nie. Pomyślała o wydarzeniach z dnia
dzisiejszego i wczorajszego i zaśmiała się w głos, a w jej oczach zaczęły
zbierać się łzy, które popłynęły po policzkach, gdy zbliżyła się do pasów na
drodze. Przeszła przez nie i uświadomiła sobie, że tak szczerze, jak w przeciągu
ostatnich paru miesięcy, nie była w stanie cieszyć się nigdy w swoim życiu.
Odkryła w sobie pokłady emocji i siły, które umożliwiły jej rozwój emocjonalny
i przejście na inny poziom wrażliwości. Nie wiedziała, komu powinna dziękować,
ale była pewna, że nie chciałaby już nigdy wrócić do stanu, w którym trwała
przez długą część swojego życia. W końcu ta dłuższa dopiero czekała na
wypełnienie i wszystko stało przed nią otworem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz