To jednak ja

Usłyszała odgłos otwieranych, a po chwili huk zamykanych, drzwi.
- Max, to ty? – spytała i poszła w stronę wejścia. Ujrzała, jak chłopak stał tyłem i zamykał je na zamek. – Halo?
Odwrócił się i zauważyła w jego oczach strach, który ostatnimi czasy towarzyszył mu za każdym razem, gdy wracał z pracy.
- Coś się stało? – spytała wyraźnie zaniepokojona. Max zaczął wpatrywać się w nią beznamiętnie. Ponowiła pytanie i podeszła bliżej. Położyła mu dłoń na ramieniu.
- Odpowiesz mi?
Starała się zachować spokój. On jednak wciąż milczał, co zaczęło ją drażnić.
- Max, do cholery – rzuciła stanowczo.
- Znów ją widziałem – wyszeptał. Serce dziewczyny lekko podskoczyło. Spodziewała się wszystkiego, lecz nie tego.
- Jak?
- Wyszedłem z piekarni, kupiłem twoją ulubioną babeczkę – zaczął i uświadomił sobie, że zostawił ją na miejscu. – Przepraszam.
- Nic się nie stało, przestań. Kontynuuj.
- Stanąłem na chodniku i nagle pojawiła się znikąd. Wzięła mnie za rękę i pociągnęła do parku. – Zapatrzył się pustym wzrokiem w ścianę za nią.
- Mówiła coś?
- Tak. Pytała, kiedy do niej wrócę i czy nadal z tobą jestem. Dumnie odparłem, że tak – Lekko się uśmiechnął. Ona również. – Dodałem, że nie wrócę do niej, ponieważ jesteś jedyną, na której mi zależy. Po chwili w jej oczach pojawiły się łzy, lecz nie chciałem znów na to patrzeć.
- Znów? Jak to, znów? Mówiłeś, że nie widujesz jej często – przypomniała sobie, lekko zbita z tropu.
- Ja, widzisz… - zaczął i nerwowo potarł kark. – Widujemy się codziennie.
Zdjęła dłoń z jego ramienia i spojrzała na niego urażona.
- Kłamałeś. Czemu?
- Sądzę, iż to wystarczająca odpowiedź – przyznał szczerze i spojrzał jej głęboko w oczy. – Zrozum, że ona mnie w końcu zabije lub sprawi, bym sam to zrobił.
- Czemu?
- Była dla mnie równie ważna, jak ty. Tylko… coś się stało i odeszła – wyjaśnił i spuścił głowę.
- Nieważne, nie wspominaj. Powiedz mi lepiej, co robicie za każdym razem, jak ci się objawia.
- Ostatnio poszliśmy do starej fabryki, tej poza miastem. O mało wtedy nie zginąłem. Uratowała mnie.
Dziewczyna spojrzała na niego zbita z tropu.
- Jak to… uratowała? Nie mówiłeś, że jest duchem, czy coś w tym rodzaju?
- No, tak. Jest wspomnieniem. Nie powinna mieć możliwości, by mnie dotykać, a jednak się to dzieje.
Kiwnęła pomału głową i przyjrzała mu się uważnie.
- Mówi coś innego, gdy codziennie jesteście razem?
- Nie zdąży zadać pytania, a ja już jej odpowiadam, ponieważ wiem, jakie ono będzie – odparł pewny siebie chłopak. – Takie jak każdego kolejnego i poprzedniego dnia.
- Jakie?
- Czy się zabiję i do niej dołączę. Codziennie za każdym razem, zanim otworzy usta, odpowiadam, że nie. Widzę, jak zaczynają szklić się jej martwe oczy, lecz nie czuję się winny. Mówię prawdę, nic więcej.
- Wiem, że nie masz ochoty o tym opowiadać, lecz ja muszę mieć pewność… - zaczęła niepewnie i przełknęła ślinę. – Jak ona zginęła?
- Zabiłem  ją – odparł beznamiętnie chłopak. Oczy dziewczyny wytrzeszczyły się niemalże do granic możliwości.
- Czemu?
- Była puszczalska, nielojalna, fałszywa. Zaczęła mnie doceniać po śmierci, niedawno to  zrozumiałem.
- Jak możesz mówić o niej takie okropne rzeczy, skoro ona ciągle cię widzi i słyszy?
- Mam taką nadzieję. Powinna wiedzieć, jak się czuję. Po prostu w ostatnich dniach naszego związku wracałem późno do domu i w środku zastawałem ją z obcym mężczyzną. W naszej sypialni, na naszym łóżku. Za każdym razem byli prawie nadzy, miałem świetne wyczucie chwili. Nigdy mnie nie przeprosiła, nigdy nie widziałem zażenowania w jej oczach, nigdy nie czułem, by było jej choć trochę przykro. Pewnej nocy obudziłem się dręczony przez koszmary i wyżyłem się na niej – wyjaśnił obojętnie, co najmniej jakby nie opowiadał o tym, jak pozbawił kogoś życia.
- Wyżyłeś się na niej? Co chcesz przez to powiedzieć?
- Udusiłem ją, cicho. Obudziła się dopiero pod koniec.
- Kim ty właściwie jesteś? – spytała po dłuższej chwili wystraszona. Czuła, jak mocno zaczyna bić jej serce.
- Wspomnieniem, chwilą, złudzeniem. W ciele człowieka.
- W takim razie… skąd ten cały kontakt fizyczny? Skoro, tak jak ona, jesteś duchem, zjawą… To niemożliwe – zauważyła zbita z tropu i położyła dłoń na klatce piersiowej.
- Możliwe. Jesteśmy tym samym – odparł tonem, jakby to była oczywistość.
- Co masz na myśli?
- Ty jesteś Nią.
W jej oczach zaczęły zbierać się łzy. Usta zaczęły drżeć, a serce bić coraz szybciej.
- Nie, nie jestem. Nie mogę być. – Pokręciła głową na boki. – Nigdy wcześniej cię nie spotkałam.
- Spotkałaś. To ty mnie zabiłaś. Nie pamiętasz, że sama już od dawna nie żyjesz?

Najlepszy z nich wszystkich

- Mamo! – zawołał chłopiec, siedząc pod kołdrą.
Kobieta wparowała do pokoju z przerażoną miną.
- Gdzie jest moja koszulka z Kapitanem Ameryką?
- Dałam ją do prania, skarbie – odparła, po czym uśmiechnęła się ciepło. – Nie widziałeś, jak bardzo była brudna?
- Czułem, ale to właśnie dzięki niej mam codziennie takie sny! Ona nie może się wyprać, straci swoją magię. Mamo, naprawdę – powiedział chłopiec i wlepił w nią bolejący wzrok.
- Kochanie, już dzisiaj wieczorem dostaniesz ją z powrotem. Obiecuję – powiedziała kobieta i pocałowała go w czoło. – Chodź, spóźnisz się do szkoły.
- Ech… No dobrze – odpowiedział grzecznie i zwlókł się z łóżka. Gdy włożył na stopy kapcie z Gwiezdnych Wojen, na jego twarz od razu wyskoczył uśmiech. Pobiegł przed siebie, udając strzelające blastery, po czym krzyknął coś niezrozumiale.
- Co mówiłeś? – spytała rozbawiona.
- Nic, mamo. Porozumiewam się tylko z Imperium – odparł szybko i pobiegł do łazienki. Kobieta pokręciła głową z szerokim uśmiechem i poszła do kuchni, by zrobić mu śniadanie. Spakowała dwie kanapki do szkoły, a jajecznicę na talerzu postawiła w salonie. Parująca herbata spoczęła obok, a ona usadowiła się naprzeciwko miejsca chłopca. Gdy w końcu zasiadł do jedzenia, spytała:
- Czyli mówisz, że jesteś po stronie Imperium? – Jej podejrzliwy wzrok wywołał u synka malutki uśmiech.
- Nie wiem, nie potrafię się zdecydować – przyznał szczerze i zaczął pałaszować śniadanie. Poczochrała mu włosy, a on szybko je poprawił.
- Mamo, superbohaterowie nie mają takich włosów – powiedział z pełnymi ustami i obydwoje się roześmiali.
Gdy po chwili kobieta wstała i skierowała się w stronę sypialni, uśmiech zaczął powoli znikać z jej twarzy. Weszła do pokoju i jej wzrok od razu powędrował na ścianę, na której wisiały zdjęcia jej męża. Na każdym z nich miał na sobie kostium jakiejś postaci, którą uwielbia do dzisiaj.
Nigdy nie potrafili wybrać ulubionej – kochała zarówno te z komiksów, filmów, jak i książek. Wszyscy uwielbiali to, na czego punkcie kobieta od dawna miała obsesję. Udało jej się nią „zarazić” dziecko i chłopaka, który w końcu stał się mężem. Pamiętała, że modliła się o to każdego wieczora, gdy te wszystkie postacie nią zawładnęły. Chciała stworzyć rodzinę, w której wszyscy mieliby zainteresowania podobne do niej, lub takie same.
Udało jej się. Spełniła swoje marzenie. Tak jak jej mąż, który odszedł z tego świata już dawno temu, ale w jej sercu na zawsze pozostał najdzielniejszym superbohaterem, jakiego kiedykolwiek znała.

Niespotykana

O zjeździe dowiedziałam się w Internecie. Gdy tylko zauważyłam nagłówek „Fangirls i Fanboys obowiązkowo!”, wiedziałam, że muszę się tam znaleźć. Czekałam na takie wydarzenie od dawna.
Został do niego jeszcze cały miesiąc, a pieniądze uzbierałam już dawno temu. Wejście nie było za darmo, niestety. Nie sądziłam, że mały zjazd organizowany w moim miasteczku będzie aż taki drogi. W końcu, ile osób mogło przyjechać?

Przekonałam się o tym, gdy tylko przekroczyłam próg wielkiej hali. Ludzie stali w grupkach, rozmawiali i śmiali się. Widziałam mnóstwo osób w przebraniach – kiedyś marzyłam o tym, by zostać cosplayerką, lecz stwierdziłam, że nie mam odpowiedniego wyglądu, figury ani ubioru. Poza tym, lubiłam podziwiać kreacje innych. Z przyjemnością patrzyłam na cudowne stroje, które na sobie mieli – od świetnie odwzorowanych bohaterów książkowych, przez postacie z filmów i seriali, po superbohaterów z komiksów i bajek. Byłam pełna podziwu dla tych wszystkich osób, niektórzy mieli naprawdę wymyślne kreacje, przyciągały wzrok nawet wtedy, gdy dostrzegło się ich jedynie kątem oka.
Miałam na sobie koszulkę z napisem „Książki i komiksy ponad wszystko”, trampki z Batmanem i czarne legginsy. Wzięłam jakieś bransoletki i naszyjnik, żeby nie wyszło, iż należę wyłącznie do jednego fandomu. Dopiero wtedy zauważyłam, że wszyscy stoją w grupkach i nie chodzą do innych. Podeszłam do fanów DC Comics.
- Wow, świetne trampki! – skomentował jeden z chłopaków. Miał na sobie bluzę z logo Mrocznego Rycerza i czarne spodnie z naszywką nietoperza. Maniak, taki jak ja. Cudnie.
- Dziękuję. Twoje ubrania prezentują się równie ciekawie.
- Dzięki – odpowiedział z szerokim uśmiechem.
- Każdy z was wygląda niesamowicie, nie wiedziałam, że w naszym miasteczku jest aż tyle ciekawych osób – zauważyłam, pozytywnie zaskoczona. Przyjrzałam się osobom, które miały na sobie ubrania z postacią Supermana, Wonder Woman oraz Jokera. Tego kochałam równie mocno, jak Batmana. Chyba nigdy nie wybiorę, który z nich jest lepszy. Nie mogę.
Niektórzy się roześmiali, inni tylko posłali mi niewinne uśmiechy, a jeszcze inni przytaknęli spokojnie głowami. Pewnie nie chcieli ujawniać swoich prawdziwych uczuć, świetnie ich rozumiałam. Sama mogłabym zacząć teraz skakać wokół nich i zacząć wrzeszczeć na temat tego, jak bardzo uwielbiam postać Zamaskowanego Krzyżowca i Psychopaty.
Podeszłam do kolejnej grupki – fanów Marvela. Ciuchy z Avengers i dobrze znanymi mi postaciami, takimi jak Spider-Man czy Kapitan Ameryka, ewidentnie wskazywały tylko na to.
- Hej – przywitałam się ciepło i zauważyłam, jak wiele osób kieruje wzrok na mój wisiorek w kształcie wielkiej litery „A”, charakterystycznej dla Avengers.
- Jaki śliczny! Gdzie go kupiłaś? – Jedna z dziewczyn doskoczyła do mnie i ujęła go w swoje drobne dłonie. Miała na sobie top z postacią Iron Mana, a na butach widniał Hulk. Uśmiechnęłam się i odparłam:
- Zamówiłam przez Internet, dziękuję. Wyglądasz naprawdę wspaniale.
- Heh, dzięki. To jedyne ubrania z tego fandomu, jakie posiadam. Niestety, dopiero niedawno się w niego wkręciłam – przyznała smutno.
- Nie martw się, za niedługo zajdziesz tak daleko, że nigdy się nie odkręcisz – zapewniłam ją i całą grupka wybuchła śmiechem, a ja im zawtórowałam. Pomachałam im na pożegnanie i skierowałam się do grupy fanów książek popularnonaukowych.
- Hej, co cię do nas sprowadza? – zapytał jeden z chłopaków podejrzliwym tonem. Przeleciał mnie wzrokiem z dołu do góry i zatrzymał się na gumowej bransoletce z Gwiezdnych Wojen, która prawie spadała mi z kościstej ręki.
- Przyszłam przywitać się z ludźmi, o tych samych zainteresowaniach. Zabronione, czy co? – odparłam lekko oschle, ponieważ nie spodobało mi się  jego nastawienie.
- Najpierw byłaś z DC, a potem z Marvelem. Powinnaś należeć tylko i wyłącznie do jednego fandomu – wyjaśnił i wydął usta.
Popatrzyłam na niego zniesmaczona.
- Jak widzisz, należę do wielu i czuję się z tym cudownie.
- Ej, stary. Może to jedna z tych, których zwą Niespotykanymi? Zawsze znajdą się tacy na zlotach! – wykrzyknął  jeden z chłopaków, który miał na sobie koszulkę z postacią Optimuse’a Prime’a. Była cudowna, kurczę. Sama bym sobie taką sprawiła.
- Tak. Jesteś Niespotykaną, a my tu takiej nie potrzebujemy. Jak znajdziesz więcej osób o twoich zainteresowaniach, to ustawią się z tobą. Stań sobie tam i czekaj, aż utworzy ci się kółko nerdów wszystkiego i niczego zarazem. Jeśli należysz do wielu fandomów naraz, to tak naprawdę do żadnego szczególnie.
- Jestem kim?

Zdjęcie

Wybrałem się na koncert mojej ulubionej kapeli. Grała w  naszym kraju po raz drugi po dziewiętnastu latach. Niestety nie było mi dane znaleźć się w Sopocie w 1996 roku.
Odkąd kupiłem bilet, odliczałem malejącą liczbę dni. Dwieście, sto, aż w końcu jeden.
Byłem na niego przygotowany perfekcyjnie, tak przynajmniej sądziłem. Glany, koszulka z logo zespołu, skórzana kurtka i mała, nieszkodliwa pieszczocha – nie chciałem, by ją zabrali lub, co gorsza, wyrzucili mnie z koncertu. O łańcuchu tym bardziej nie było mowy.
Miałem miejsce na płycie, więc wiedziałem, że przeżyję niezapomniane chwile. Słyszałem, jak inni narzekali na małą liczbę miejsc w szatni i brak piwa z alkoholem. I dobrze, czasami trzeba się umieć pobawić na trzeźwo. Ja na szczęście nie musiałem zostawiać kurtki, wziąłem ją ze sobą.
Przed wejściem rozdawane były czerwone i białe kartki z instrukcjami, co robić podczas kilku piosenek. Ja, jako płyta, dostałem czerwone, a trybunom przypadły białe. Mieliśmy utworzyć flagę Polski, by przywitać zespół.
Gdy tylko wszedłem na halę, uderzyła we mnie fala ciepłego powietrza, wymieszana ze świeżym, chłodnym z dworu.
Ze sceny dochodziły dźwięki gitary basowej i saksofonu. Jazz i rock wydał mi się dość dziwnym połączeniem, ale widziałem, że kilku ludziom się podobało. Podszedłem bliżej sceny i zauważyłem, jak grupka mężczyzn skacze, śpiewa i robi zdjęcia. Byli jednymi z nielicznych, którzy bawili się przy tych dźwiękach.
Zacząłem rozglądać się wokół i kawałek dalej, po mojej lewej, ujrzałem  średniego wzrostu dziewczynę. Była jednak wystarczająco wysoka, by lekko wystawać ponad osobami wokół niej. Nosiła okulary w czarnych oprawkach, ubrana była właściwie cała w tym kolorze. Jasno odznaczała się jedynie jej lekko blada skóra i włosy, których kolor do teraz trudno mi określić. Przez moment były rude, potem nagle ciemne blond.
Ledwo co udało mi się jej dokładnie przyjrzeć, a już zniknęła mi z pola widzenia. Po sekundzie ujrzałem, że jakiś mężczyzna trzyma ją za rękę i ciągnie za sobą. Ja również ruszyłem w tym kierunku, by nie stracić dziewczyny z oczu.
Stali bliżej sceny i krótkiego wybiegu, który był przygotowany dla wokalisty, ja kawałek obok. Miałem teraz lepszą możliwość, by ją obserwować.
Mężczyzna, który ją ciągnął był odrobinę za stary na jej chłopaka, musiał więc być ojcem. Nie miałem szans, by jakoś podejść i zagadać. Byłem zdany na patrzenie z odległości.
Po chwili zauważyłem, że ze sobą rozmawiają, a ona wymachuje lekko swoją czerwoną kartką. Uśmiechnęła się. Nie wiedzieć czemu, ja również. Może to przez jej piękne okazywanie radości? Chyba nigdy nie widziałem równie szczerego uśmiechu. Czemu musiała przyjść z ojcem?

Minęła godzina i support skończył swój występ. Zauważyłem, że nie bawiła się przy żadnej ich piosence - przybiłbym jej piątkę, gdybym mógł.
Nastał czas przygotowań. Najgorszy „moment” koncertu – przygotowania na gwiazdę wieczoru. Czas potrafi wtedy dłużyć się niemiłosiernie.
Ciągle rozmawiała o czymś z tatą, śmiała się i skakała, lecz niezbyt wysoko. Wydaje mi się, że chodziło jej o nerwy, podniecenie i zbyt długie wyczekiwanie, aczkolwiek wyraźnie się przy tym uśmiechała. Wtedy pomyślałem, jak fajnie byłoby być jej przyjacielem. Ba, to już byłby sukces!
Na scenę została spuszczona wielka płachta, coś na kształt kurtyny. W każdym razie, widniało na niej logo kapeli – poczułem, że było coraz bliżej do występu i serce zaczęło mi mocniej bić. Ludzie wyciągali telefony i aparaty, po czym robili sobie zdjęcia na tle flagi, jak i jej samej. Niektóre z nich, z tego, co widziałem, wyszły naprawdę w porządku – ludzie będą mieć fajne pamiątki.
Wszyscy czekaliśmy, aż podniosą płachtę i zacznie się koncert. Spojrzałem jeszcze raz na dziewczynę i zauważyłem, że patrzy na mnie. Szybko odwróciłem wzrok, a gdy po chwili znów zerknąłem w jej stronę ujrzałem, że ona również. Serce nie chciało zwolnić, teraz tym bardziej.
Minęło dobre kilkanaście minut i materiał został podniesiony - poprzedzające go wrzaski wokalisty sprawiły, że po ciele przeszły mi ciarki. Na sali podniosły się krzyki i piski. Kapela rozpoczęła pierwszy kawałek i wszyscy zaczęli skakać, w tym ja i ona. Pamiętam, jak wyrzucała swoje chude ręce do góry, z zaciśniętymi w pięści dłońmi lub tzw. szatańskim znakiem, głową z rogami. Były momenty, w których głośno krzyczała, czasami wychodziło jej lepiej, a czasami gorzej. Raz piszczała, a raz z jej gardła wydobywał się „zwierzęcy ryk” – byłem pod wrażeniem. Nadal jestem. Pamiętam, że miała na ręce coś na kształt pieszczochy, ale zamiast kolców przytwierdzone do skórzanej czarnej opaski były metalowe wypukłe kwadraty. Wyglądały świetnie.
Wydaje mi się jednak, iż najlepsze momenty, które zapadły mi w pamięć były wtedy, gdy ojciec brał ją na barana. Wydawała się wtedy taka mała i delikatna, a potem przypominałem sobie, jak krzyczała i przechodziły mnie ciarki. Sam starałem się wrzeszczeć, ale na dłuższą metę było to męczące i trudne. Dawałem jednak z siebie wszystko.
Za każdym razem, gdy opuszczał ją na ziemię, dawała mu buziaka i szybko go przytulała. Postanowiłem, że wychowam sobie taką córkę, by móc robić z nią takie rzeczy i przeżywać podobne, magiczne chwile.

Koncertem jestem zachwycony. Chłopcy dali czadu, nigdy nie bawiłem się tak świetnie, jak dziś. Pamiętam, że gdy wyszli na scenę, ludzie z płyty  podnieśli w górę czerwone kartki, a trybuny białe – tak,  jak miało być. Polska przywitała zespół prawidłowo.
Podczas jeszcze innej piosenki ludzie puszczali samoloty, które wcześniej złożyli z otrzymanych kartek. Na kolejnej zgasły światła i ludzie włączyli latarki i lampki w telefonach – wyglądało to iście bajkowo. Czarne tło, spokojna ballada i kołyszące się w rytm białe światełka. Spojrzałem na dziewczynę i ujrzałem łzy spływające po jej policzkach. Lekko ścisnęło mi się serce, wyglądała wtedy całkowicie inaczej. Miałem ochotę podejść i złapać ją za rękę, by jakoś…Właściwie nie wiem, po co. Wydawała się smutna, lecz wiedziałem, że była szczęśliwa.
Na ostatniej piosence również się wzruszyła. Nie dziwię się jej, mi samemu kilka razy zaszkliły się oczy. Koncert był po prostu przepiękny i niezapomniany. Gdy skończyła się ostatnia piosenka, kapela przeszła się wybiegiem i chwilę została na jego końcu. Pomachali nam, postali chwilę i wrócili. Podczas występu wokalista kilka razy do nas przemawiał, a wtedy śmialiśmy się i słuchaliśmy go uważnie. Obiecał, że kolejnym razem nie przyjadą za dziewiętnaście lat i mówił naprawdę wartościowe rzeczy. Po wszystkim mnóstwo osób zaczęło robić zdjęcia, jak i podczas całego koncertu. Mi również udało się uchwycić parę pięknych chwil, z czego do teraz ogromnie się cieszę.
Wszyscy ludzie ruszyli w stronę wyjścia i w końcu udało mi się zobaczyć całą sylwetkę dziewczyny, gdy publiczność lekko się przerzedziła. Na szyi miała wisiorek z czarno-białą gitarą, a na nogach buty podobne do glanów. Prezentowała się naprawdę świetnie.
Wyszliśmy z sali i zauważyłem, że koło niej i jej ojca kroczyło dwóch mężczyzn. Z jednym z nich rozmawiała i się śmiała, a jej ojciec mówił do kogoś, kogo kojarzyłem. Od tyłu wyglądał jak członek polskiej kapeli rockowej.
Gdy się zatrzymali i odwrócili, uświadomiłem sobie, że miałem rację. Dziewczyna ustawiła się do zdjęcia z mężczyzną - objęła go w pasie, a on ją na wysokości ramion. Uśmiechnęła się.
Szybko skorzystałem z okazji i wyciągnąłem telefon. Mi również udało się zatrzymać ten moment i jej cudowny uśmiech. Mam nadzieję, że spotkam ją jeszcze na jakimś koncercie, chciałbym. Zdjęcie będzie mi przypominać, jak wygląda, abym nigdy nie zapomniał o tym, by jej szukać.