Weszła
na zakurzony strych i skierowała wzrok na brudne okno. Było jedynym źródłem
światła w tym małym pomieszczeniu, a i tak zdawało się go wpadać do środka za
dużo. Spojrzała na małą lalkę rzuconą w kąt i przypomniała sobie o tym, że
obiecała jej kiedyś wieczne szczęście. Miały być nierozłączne jak przyjaciółki,
siostry… Na zawsze.
Na
twarzy szmacianki już dawno temu zastygł szeroki uśmiech, lecz dziewczyna miała
wrażenie, że jest sztuczny i doklejony. Zanim ją tu przyniosła, obdarzała ją
codziennie takim samym.
Przeniosła
wzrok na książki, które miały towarzyszyć jej w każdych chwilach – tych
lepszych i gorszych. Chciała przeżywać z nimi wszystkie przygody, zawierały ich
w sobie wiele, lecz ona nigdy nie potrafiła do końca docenić ani jednej z nich.
Zawsze znajdywała sobie wymówkę i odkładała nierealne światy na półkę. Od dawna
sądziła, że nie zasługują nawet na to, by tam leżeć.
Przypomniała
sobie o kąciku, w którym zawsze płakała. Zastanawiała się nad tym, czy jej łzy
również są takie zakurzone i niechciane. Od zawsze sądziła, że nikogo nie
obchodziło to, co czuła i nie myliła się. Większość ludzi, którzy ją otaczali,
byli nieczuli na jakiekolwiek zachowanie lub gest z jej strony, zdawali się
wręcz odtrącać dobre chęci dziewczyny. Nienawidziła siebie za słabość, którą
zostawiła w kącie, żałowała, że nie może znów poczuć jej tak mocno, jak kiedyś.
Na
końcu podeszła do okna i ujrzała postać siedzącą na parapecie. Spostrzegła, że
to ona. Dziewczyna miała na twarzy szeroki, sztuczny uśmiech, jej całe ciało zdawało
się być jedną, szarą plamą, a po policzkach spływały łzy.
Tak,
o sobie zapomniała już dawno temu.
Chociaż…
czy ona kiedykolwiek tak naprawdę istniała?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz