Wygasam

Znasz to uczucie, kiedy spotykasz osobę, której dawno nie widziałeś i czujesz, że okropnie za nią tęskniłeś? Rozmawiacie całkowicie swobodnie i wymieniacie się wspomnieniami oraz doświadczeniami, które nabyliście od czasu rozłąki. Spędzacie razem pół dnia, aż w końcu zdajecie sobie sprawę, że musicie wrócić do swoich obowiązków.

Tak, mi również nigdy nie zdarzyło się nic podobnego.

Ostatnimi czasy zauważyłam, jak wiele osób mnie unika. Widzę znajome twarze w tłumie i czekam, aż mnie zauważą - one jednak nie reagują. Wpatrują mi się głęboko w oczy i widzę w nich pustkę, totalną nicość, jakbym nigdy nie miała z nimi nic wspólnego.
Przecież istnieję, wy również. Od dawna już pewnie nie pamiętacie, co razem przeżyliśmy, prawda?

Jak codziennie rano do mnie dzwoniłeś i pytałeś, czy dobrze mi się spało i jak planuję przeżyć ten kolejny cudowny dzień. Ty zawsze poprawiałeś mi humor i dawałeś siły, by wstać z tego cholernego łóżka i przeżyć kolejną dobę, jak każdy. Sama ledwo potrafiłam się z niego wyczołgać, lecz kiedy słyszałam ten charakterystyczny dźwięk dzwonka, który dla ciebie ustawiłam, od razu wyskakiwałam  spod ciepłej kołdry jak poparzona.
Już jednak nie daję rady sama się podnosić, cisza w moim pokoju wyżera mnie od środka.

O, ty. Może ty pamiętasz, jak potrafiłeś trzymać mnie z dala od kłopotów i pilnować, bym wracała do domu na czas. Moi rodzice cię uwielbiali, wiesz? Zawsze mówili, jaki jesteś dobry i pomocny, jak to dobrze, że cię mam. Tak, powtarzali mi to, co sama od dawna wiedziałam. Gdy czułam się jak ostatnia ofiara losu, potrafiłeś poprawić mi humor i przytulić. Obydwoje dobrze wiedzieliśmy, że nie chcemy niczego więcej – nie zależało nam na miłości. Liczyła się tylko przyjaźń, lojalność i wzajemne zaufanie.
Ty jednak również się zmieniłeś, odszedłeś. Wyparowałeś z mojego umysłu, życia, serca.

Na końcu stoisz ty – najmniej normalny z nich wszystkich. Jednak to przy tobie zawsze w pełni czułam się sobą. Potrafiłeś ze mną rozmawiać o wszystkim i mówić ciekawie o tym, co kompletnie mnie nie interesowało tak, że zaczynałam się w ciebie wpatrywać jak zauroczona. Potem i tak powoli zapominałam, ale liczył się moment, w którym potrafiłeś mnie zaciekawić, nikt inny nie umiał.
Brakuje mi kogoś, komu mogłabym się tak swobodnie spowiadać, wyżalić.

Mijam wasze twarze na ulicach. Wpatrujecie się we mnie tak obojętnie, jakbyście ujrzeli kolejny śmieć. Może dla was nim właśnie jestem?
Nie wiem, nie mam pojęcia.
Wiem za to jedno:
Płomień, który zapaliliście, powoli wygasa. Tak jak wy z mojego życia.