Mgła

Stałam na przystanku, jak co dzień rano. Czekałam na autobus, który miał bezpiecznie zabrać mnie i innych czekających oraz dowieźć na miejsce. Ludzie wokół zdawali się wystraszeni - na początku wydało mi się to dziwne i bezpodstawne, lecz po chwili zorientowałam się, że zaczyna otaczać nas mgła. Wyglądało to tak, jakby ktoś postawił gęstą zasłonę, odgradzając naszą grupkę od świata. Przez chwilę poczułam się trochę niezręcznie.
Mężczyzna obok mnie nerwowo rozglądał się na boki. Nie wiedziałam, czego mógłby szukać lub się bać. Po chwili usłyszałam jednak głośne krakanie i spojrzałam w górę. Stado kruków wzbiło się w powietrze z pola za nami i usiadło na długiej latarni obok przystanku. Obejrzałam się do tyłu i ujrzałam pustą, wyschniętą ziemię. Przypomniałam sobie, jak pięknie to pole wyglądało na wiosnę – żywe, przyjazne i ciepłe, z soczyście zieloną trawą i drobnymi kwiatami. Mgła jednak również i je zasłoniła, więc w odbiciu szyby przystanku ujrzałam ogromne drzewa znajdujące się po drugiej stronie ulicy. Nie miałam pojęcia jak - patrząc prosto na nie, ledwo mogłam ujrzeć kontury. W odbiciu wyglądały jednak dość słabo i smutno, jakby przygnębione przez otoczenie i ludzi, którzy nigdy nie zwracają na nie uwagi.
Spojrzałam ukradkiem w lewo na młodą kobietę i ujrzałam, że zbliża się do granicy gęstej mgły. Nie wiedzieć czemu, lekko wytrzeszczyłam oczy, a serce zaczęło mi bić w szaleńczym tempie. Odwróciłam się i zauważyłam, że każdy patrzy na kobietę z zaciekawieniem, ale także z przerażeniem.
Z powrotem spojrzałam na nią i zorientowałam się, że połowa jej sylwetki zniknęła już we mgle. Wyciągnęłam rękę w jej stronę, lecz po chwili szybko ją cofnęłam. Moje oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, a usta zadrżały. Kruki znów wzbiły się w powietrze z głośnym krakaniem i poszybowały w jej stronę. Usłyszałam, jak jedna ze starszych kobiet wciąga nerwowo powietrze, a inna zaczyna szybko oddychać. Moje serce nadal się nie uspokoiło, w dodatku zaczęły okropnie pocić mi się ręce, pomimo tego, iż było bardzo chłodno. Z moich ust wydobył się obłok pary i poszybował leniwie w górę, po czym zniknął.
Usłyszeliśmy mrożący krew w żyłach krzyk. Moje oczy na powrót się wytrzeszczyły, a dłoń powędrowała do drżących ust. Ujrzeliśmy plątaninę czarnych kształtów i usłyszeliśmy głośne jęki młodej kobiety, nic więcej.
Po chwili wszystko się uspokoiło i czekaliśmy w napięciu, co nastąpi. Z gęstej mgły wyleciał kruk, trzymając w zębach coś małego, okrągłego i białego. Po moim ciele przeszły ciarki, a serce na chwilę stanęło. Oko młodej kobiety spojrzało na mnie przelotnie - ujrzałam w nim czyste przerażenie.
Szybko podbiegliśmy do miejsca, z którego przed chwilą odleciała chmara kruków. Klęknęłam nad ciałem kobiety, a moim wstrząsnęły drgawki. Zaczęło zbierać mi się na wymioty – miałam  jednak dosyć wytrzymały organizm i psychikę, więc się powstrzymałam. Spokojnie przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki wdech oraz wydech. Ujrzałam dziurę w miejscu, w którym powinno znajdować się serce kobiety, a obok kruka, który trzymał je w dziobie. Zamknął go i przepołowił narząd, który opadł z cichym plaskiem na gołą ziemię.
Wytrzeszczyłam oczy. Dopiero teraz spojrzałam na czarne otwory znajdujące się w miejscu oczodołów na twarzy kobiety. W moich oczach zebrały się łzy i wyobraziłam sobie, jak sama zostaję ich pozbawiona. Zapiekły mnie, więc lekko je przetarłam.
Zdałam sobie sprawę z tego, że mgła lekko się przerzedziła i podeszło do nas więcej osób. Wszyscy, którzy patrzyli na ciało, zamierali i stali krótką chwilę w bezruchu. Kobiety przykładały dłonie do klatek piersiowych lub zasłaniały nimi usta i nos, zostawiając na widoku tylko przerażony wzrok. Mężczyźni po prostu zatrzymywali się gwałtownie i patrzyli zdezorientowani na martwe ciało.
- Zadzwońcie po pomoc! – krzyknęłam, lecz nikt nie zareagował. Poderwałam się szybko na nogi i potrząsnęłam kobietą stojącą najbliżej. - Policja, pogotowie, ktokolwiek!
Dopiero gdy na nią spojrzałam, kiwnęła głową i odeszła kawałek dalej. Kątem oka ujrzałam, jak wyciąga telefon z torebki i przykłada go do ucha. Zaczęła szybko gestykulować, a podczas rozmowy usta nerwowo jej drżały.
Pobiegłam w stronę kruka i kopnęłam nogą, lecz on zamachał skrzydłami i lekko podniósł się do góry, po czym usiadł na ziemi kawałek dalej. Powtórzyłam czynność, on również.
- Niech ktoś przegoni te cholerne ptaki! – znów podniosłam głos. Pamiętałam z lekcji, że jedynie on działa na ludzi w takich sytuacjach. Niestety, trzeba się było również zwracać osobiście, więc podeszłam do mężczyzny i rozkazałam mu pozbyć się tych straszydeł.
- Dziecko, jedź do szkoły – polecił mi inny, który podszedł do mnie i spojrzał rozbawiony. - To nie jest już miejsce dla ciebie. Zajmiemy się tym.
- Jasne – odparłam pod nosem i poszłam z powrotem na swoje miejsce. Za kilka minut przyjechał autobus, więc wsiadłam do niego i czekałam, aż spokojnie dotrę do szkoły. Usadowiłam się wygodnie i wyciągnęłam z plecaka książkę, by jakoś umilić sobie tą krótką podróż. Już miałam zabrać się za czytanie, gdy nagle coś mnie tknęło i spojrzałam w lewo, na szybę. Równo z jadącym autobusem leciał kruk, który trzymał w dziobie połówkę serca kobiety i wpatrywał się we mnie swoim zimnym ślepiem.
Schowałam książkę i zaczęłam wpatrywać się w przerażające oko stwora. Gwałtownie podniosłam się z siedzenia, podczas gdy autobus się zatrzymywał. Chwyciłam plecak, założyłam go pośpiesznie, wyskoczyłam z pojazdu i popędziłam z powrotem. Minęliśmy na szczęście tylko jeden przystanek, więc biegłam niecałe dwie minuty. Mgła już prawie całkowicie zniknęła, zostały jakieś resztki rzadkich obłoczków unoszących się w powietrzu.
Już z daleka widziałam, że nie ma nikogo tam, gdzie powinna znajdować się grupa ludzi. Jakim cudem udało im się stamtąd zniknąć w kilka minut?
Dotarłam na miejsce i spostrzegłam, że ciała kobiety również nie było. Pokręciłam zdezorientowana głową.
- Szukasz kogoś? – usłyszałam za sobą mrożący krew w żyłach głos. Jakby na dworze nie było wystarczająco chłodno. Odwróciłam się gwałtownie i zamarłam. Przede mną stał mężczyzna, który miał spokojnie dwa metry wzrostu, a jego małe oczka przywodziły na myśl te, które kruki wydziobały kobiecie.
- Tak, ja… - zaczęłam i poczułam, jak drga mi głos. Zacisnęłam dłonie w pięści i uformowałam usta w cienką linię. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki oddech i na powrót je otworzyłam. Wypuściłam parę z ust i spojrzałam w jego przenikliwe oczy.
- Więc? – spytał rozbawiony. Co było takiego śmiesznego w tym, że starałam się cokolwiek mu przekazać, lecz nie wiedziałam jak? To było ciężkie, okropnie ciężkie.
- Szukam kobiety i grupy ludzi, którzy powinni tu być.
Kilka sekund później uświadomiłam sobie, jak absurdalnie to brzmi. Nic dziwnego, że mężczyzna był rozbawiony. Cicho się zaśmiał i kucnął – mój wzrok znalazł się na wysokości jego. Poczułam ciarki na ciele, gdy krucze ślepia zaczęły przewiercać mnie na wylot.
- Kochanie, oni są już dawno w lepszym miejscu – odparł ciepło mężczyzna i uśmiechnął się. Nie sprawił, że poczułam się lepiej w jego towarzystwie, a to, co powiedział, tym bardziej nie poprawiło sytuacji.
Po chwili jego nos zaczął się niebezpiecznie wydłużać, aż uformował się w dziób, a pióra zaczęły wyrastać z każdego kawałka ciała. Wkrótce stał przede mną dwumetrowy kruk.
Zrobiłam krok w tył i puściłam się biegiem. Usłyszałam, jak podnosi się z ziemi i leci za mną. Miałam wrażenie, że zaraz wypluję płuca, a przedmiot, który na sobie noszę, przygwoździ mnie do ziemi tak, że już nigdy nie wstanę. Szybko go zrzuciłam i sama poczułam się tak, jakbym wzbiła się w powietrze.
Spojrzałam w dół i ujrzałam, że moje stopy naprawdę oderwały się od ziemi. Poczułam ból w okolicach brzucha i dostrzegłam, że trzyma mnie wielki dziób. Krzyknęłam tak głośno, że zaschło mi w gardle. Kaszlnęłam i złapałam się mocno części ciała ptaka, która mnie trzymała. Poczułam, jak serce zaczyna niebezpiecznie łomotać mi w piersi i wystraszyłam się, że za niedługo wydostanie się na wolność.
Lecieliśmy tak dobre kilka minut, a ja cały czas szarpałam się jak opętana i wrzeszczałam, gdy mogłam. W końcu dotarliśmy na jakieś wzgórze. Uświadomiłam sobie to dopiero wtedy, gdy wylądowaliśmy, ponieważ wokół nas znów znajdowała się gęsta mgła.
Lekko się nachylił i otworzył dziób, a ja upadłam na ziemię. Czułam się okropnie poobijana. Stanęłam bezradna, nie wiedząc, co powinnam zrobić. Zaczęłam rozglądać się wokół, lecz wiedziałam, że nic mi to nie da. Poczułam i usłyszałam, jak kruk zaczyna gwałtownie machać skrzydłami. Odgonił mgłę. Szybko jednak zapragnęłam, by nigdy tego nie zrobił.
Moim oczom ukazała się góra martwych ciał. Każde z nich miało dziury w miejscach serc i oczu. Nogi się pode mną ugięły i upadłam na ziemię. Podniosłam się do klęczek, póki mogłam. Poczułam, jak coś wbija się we mnie i spojrzałam w dół.
Dziób.
Jęknęłam i upadłam na kolana. Usłyszałam, jak mój przerażony krzyk niesie się echem po okolicy i zamknęłam oczy. Póki jeszcze mogłam.
Wiedziałam jednak, że one za chwilę również zostaną mi odebrane.