Niespokojna

Wszędzie wokół, jak okiem sięgnąć, rozciągała się gęsta zieleń. Miękka ściółka pozwalała zatopić w sobie ciężkie czarne buty przy każdym kolejnym kroku. Na ich materiale zbierały się liście, kawałki gałązek i wiele mało istotnych elementów znajdujących się na ziemi. Podłoże zdawało się zabierać obuwie ze sobą, jakby chcąc je zatrzymać. Gwałtowne ruchy nie pozwalały jednak na ani chwilę wahania.
Dziewczyna kroczyła leśną drogą, stawiając na ziemi pewne i mocne kroki. Jednak z przestrachem rozglądała się dookoła, jak gdyby czegoś się spodziewając. Miała wrażenie, że za drzewami znajdują się obserwujące ją od początku wędrówki postacie, nie spuszczające z niej oczu ani na chwilę, śledzące każdy jej najmniejszy ruch. Tak właściwie nie potrafiła stwierdzić, czy było ich kilka – w niektórych momentach miała wrażenie, że każda z nich ubrana jest identycznie, jak gdyby wszystkie były jedną i tą samą osobą przemieszczającą się razem z nią.
W pewnej chwili spojrzała w górę i uświadomiła sobie, że od jej wyjścia z domu minęło kilka godzin – niebo wyraźnie pociemniało, ale było jeszcze wszystko spokojnie widać. Poczuła gwałtowny wiatr, który rozwiał jej włosy na wszystkie strony naraz i na chwilę straciła widoczność. Szybko je odgarnęła, a po ciele przeszły jej nieprzyjemne ciarki. Objęła się ramionami, ponieważ cienki czarny sweter nie był czymś, co mogło zapewnić jej utrzymanie stałej temperatury ciała. Zastanawiała się nad zabraniem ze sobą dodatkowego odzienia, lecz ostatecznie zrezygnowała.
Gdy jej ciało ponownie owionął chłodny wiatr, spojrzała w kierunku, z którego zdawał się nadciągać i ujrzała czarną postać stojącą do połowy za drzewem i dyskretnie ją obserwującą. Właściwie teraz już ciężko było to nazwać czymś dyskretnym, ponieważ dziewczyna spokojnie ją zauważyła. Szybko również zdała sobie sprawę z faktu, że jej ciało zaczyna drżeć, jak gdyby spojrzenie wwiercało się w nią z fizyczną siłą. Nie zdążyła się jednak wyraźniej przyjrzeć sylwetce, ponieważ ta znikła, rozmywając się w powietrzu. W przeciągu sekundy zmieniła się w czarny pył i uniosła na wietrze, dając mu się porwać w głąb lasu.
Dziewczyna szybko zamrugała, chcąc przywołać postać z powrotem, by móc choć przez chwilę dokładnie jej się przyjrzeć. Miała wrażenie, że dzięki temu szybkiemu rzuceniu okiem udało jej się rozpoznać po sylwetce kogoś, kogo od dawna chciała ujrzeć. Ważną dla niej osobę. Zaczęła rozglądać się wokół, nadal bezskutecznie poszukując zaginionej postaci. Westchnęła cicho i lekko spuściła głowę, ledwo widocznie kręcąc nią na boki. Objęła się ramionami, właściwie bezwiednie, ponieważ nie czuła już żadnego chłodu czy jakiegokolwiek, choćby najmniejszego powiewu wiatru. Zakiełkowało w niej jednak coś, co miała ochotę nazwać żalem, ale sama nie chciała się do tego przyznawać, więc po prostu zignorowała ten fakt.
Dopiero teraz uświadomiła sobie, że wokół niej panuje grobowa cisza. Nie zarejestrowała żadnego dźwięku, kompletnie niczego – śpiewu ptaków, brzęczenia owadów, szeleszczących liści czy wiatru grającego między koronami drzew. Gdy dobrze się skupiła, niemalże słyszała swoje serce odbijające się echem w opustoszałym lesie oraz cichy, ale jednak niezbyt miarowy oddech. To lekko zbiło ją z tropu, ale nie zamierzała wpadać w paranoję.
Szybko zdała sobie również sprawę z tego, że wokół ściemniło się jeszcze bardziej i znów spojrzała w górę. Ujrzała leniwie przesuwające się po niebie chmury i stwierdziła, że ich popielata barwa całkiem dobrze komponuje się z tłem, które powoli zaczynało robić się stalowe. Wtem poczuła jakieś muśnięcie na zewnętrznej stronie dłoni, która bezwiednie wisiała wzdłuż jej ciała. Miała wrażenie, że ktoś przejechał po niej opuszkiem palca. Gwałtownie odwróciła się do tyłu i zaczęła wpatrywać się w przestrzeń między drzewami, wyraźnie czegoś oczekując. Poczuła, jak serce wali jej młotem w piersi i zdała sobie sprawę z tego, że jej oddech również okropnie przyspieszył. Błądziła wzrokiem po najbliższej okolicy, starając jakoś się uspokoić.
Gdy jednak usłyszała ciche szepty i poczuła czyjś ciepły oddech na policzku, momentalnie stężała. Nie miała odwagi na to, by wykonać jakikolwiek, choćby najmniejszy ruch lub cokolwiek powiedzieć, wydać z siebie najcichszy dźwięk. Chciała w jakiś sposób ograniczyć swoją reakcję i zapanować nad emocjami, które buzowały w niej od kilku chwil. W końcu jednak cicho wciągnęła powietrze w płuca i złapała drżącymi rękoma krawędzie swetra. Poczuła, jak jej buty coraz głębiej zapadają się w leśną ściółkę, a zaraz potem ujrzała, że ktoś idzie w jej stronę. Na razie widziała jedynie zarys postaci, ale przeczuwała, kto to. Mimo wszystko z lekkim przestrachem wykonała delikatny krok w tył i poczuła, że wpadła na coś twardego. Odwróciła się i uświadomiła sobie, że tajemniczym przedmiotem była osoba, której od dawna się tu spodziewała.
Wytrzeszczyła oczy i zakryła usta dłońmi, gdy ujrzała pewny siebie, triumfalny uśmiech i dziko zielone, niemalże kocie oczy, wwiercające się w nią z każdą chwilą coraz mocniej. Jej serce nie chciało zwolnić, oddech również. Wykonała kolejny krok w tył, a postać stojąca przed nią zrobiła dokładnie to samo, lecz w przód.
W jednym momencie dziewczyna poczuła kilka rzeczy naraz – chłód, drgawki i dziwne mrowienie w żołądku. Wszystko wokół stało się jasne tak, że musiała zamknąć oczy, by nie oślepnąć. Gdy powoli zaczęła je otwierać ujrzała, że stoi na chodniku w mieście i patrzy na mijających ją ludzi. Żaden z nich jednak nie zwracał na nią uwagi, jak gdyby nie istniała. Rozejrzała się wokół, by jakoś zorientować się w sytuacji, ale nie miała pojęcia, co się stało ani co tu robiła. Odwróciła się do tyłu i znów otoczyła ją ciemność lasu. Zamrugała szybko i z powrotem obróciła się w drugą stronę, a wtedy ponownie poraziła ją jasność miasta.
Spojrzała w górę i uświadomiła sobie, co daje taki ogromny blask – niebo było całkowicie białe. Przesuwały się po nim co prawda jakieś chmury, ale ledwo dało się dostrzec ich zarysy na tak jasnym tle. Z powrotem przeniosła wzrok na mijających ją ludzi. Po kilku chwilach udało jej się wypatrzeć w tłumie twarz osoby, przez którą się tu znalazła. Szła w jej stronę i ani myślała się zatrzymać. Przez chwilę dziewczyna zastanawiała się nad tym, czy nie powinna usunąć jej się z drogi, ale ostatecznie zdecydowała, że nie wykona żadnego kroku.
W końcu jednak sylwetka wyszła z tłumu i wtedy można było zobaczyć ją w całej okazałości. Nie trwało to jednak zbyt długo, ponieważ z każdą kolejną sekundą była bliżej dziewczyny, która stała w jednym miejscu, jak gdyby przytwierdzona do ziemi. Nie cofnęła się nawet wtedy, gdy postać znalazła się krok przed nią. Dało się dostrzec jej szeroki, pewny siebie uśmiech i lekko zmrużone oczy, jakby badające stojącą przed nią osobę. Ostatecznie jednak postać przeniknęła przez jej ciało.
Dziewczyna poczuła dziwne mrowienie w okolicach żołądka i lekkie mdłości, więc na chwilę zamknęła oczy. Gdy z powrotem je otworzyła, znów znalazła się w lesie. Szybko odwróciła się do tyłu i ujrzała wysokiego chłopaka w czarnym jak noc płaszczu, którego kocie oczy wwiercały się w jej ciało. Lekki podmuch wiatru delikatnie rozruszał jego kasztanowe loki, które zdawały się tańczyć, zachęcone przyjemnym i chłodnym powiewem. Przeniosła wzrok na jego usta i zobaczyła, że nadal ułożone są w kształt dziwnego uśmiechu. W tym ciemniejszym świetle wydawał się nawet straszny i momentami ohydny. Wiedziała jednak, że to nieprawda. On nigdy się tak nie uśmiechał. Przynajmniej nigdy nie widziała, by to robił i nie potrafiła sobie tego wyobrazić.
Chciała coś powiedzieć i już otworzyła usta, lecz wtem chłopak położył jej dłonie na ramionach i spojrzeli sobie w oczy. Zdążyła jednak zauważyć, że uśmiech spełzł z jego twarzy i zastąpił go grymas będący mieszanką obojętności i znudzenia. Otworzyła szerzej oczy i w tej samej chwili poczuła mocne pchnięcie, po czym jej ciało poleciało w tył.
Krzyknęła i podniosła się do siadu. Po jej skroniach spływały krople potu, a ramiona opierające się na łóżku utrzymywały cały ciężar ciała, które było do połowy przykryte kołdrą. Nie oddychała miarowo i świetnie zdawała sobie z tego sprawę. Położyła dłoń na klatce piersiowej i starała się wyczuć szybkie bicie serca. Całkowicie się na nim skupiła, z powrotem zamykając oczy.
Gdy po chwili je otworzyła, spojrzała na drzwi. Dostrzegła znikające za nimi poły czarnego płaszcza i usłyszała cichy brzęk łańcucha. Przez kilka chwil wpatrywała się w tamto miejsce, ale ostatecznie z powrotem położyła się na plecach i wpatrzyła w sufit. Zamknęła oczy, próbując zapaść w sen, lecz wtem do jej uszu doszedł cichy dźwięk zamykanych drzwi. Westchnęła cicho i delikatnie uśmiechnęła się pod nosem. Mogła spać spokojnie.