Taniec

Weszła do sali balowej i od razu spojrzała na wielki żyrandol zwisający z sufitu. Znajdował się kilka metrów od niej i ciężko było dostrzec szczegóły, ale wydawał się zbyt cienki, jakby ledwo istniał. Starała przyjrzeć mu się dokładniej i udało jej się spostrzec, że był zbudowany z kości. Gwałtownie przeniosła wzrok na niższy poziom i dostrzegła tańczące szkielety. Wszystkie wirowały w tańcu, samotnie. Każdy zdawał się trzymać jakiegoś partnera, ale nikogo oprócz nich tak naprawdę tam nie było.
Ruszyła przed siebie i wpadła w błędny wir. Zaczęła tańczyć z każdym po kolei, wybijając rytm swoimi ruchami. Nie grała żadna muzyka, dźwięk nie dochodził znikąd. Dziewczyna poruszała się z gracją i lekkością, a postać ją prowadząca zdawała się dobrze dotrzymywać jej tempa. Kościste palce jedynie muskały zdrową dłoń, czuć było jednak pewny chwyt.
Wtem poczuła, że partner ją puszcza i przed jej oczami stanął kelner – zbudowany identycznie jak poprzednia postać. Trzymał w dłoni tacę, na której stały kieliszki ze szkarłatnym napojem w środku. Jeden z nich został szybko wepchnięty w jej dłoń, lecz nie zdążyła go złapać i szkło upadło na ziemię. Rozprysło się po podłodze, a napój zaczął rozlewać się i tworzyć kształt. Po chwili powstało z niego serce i dziewczyna poczuła, że coś delikatnie ukłuło ją w jej własne. Spojrzała szybko przed siebie i zobaczyła, że kelner dawno znikł jej z oczu.
Ktoś z tyłu chwycił jej dłoń i znów porwał do tańca. Kościste palce ledwo trzymały jej zdrowe ciało – skóra zdawała się pomału ciążyć na delikatnej powłoce części ciała partnera. Szybko więc wypuścił ją z objęć, ale inny zdążył się już nią zaopiekować. Wirowała w tańcu, a jej długa, czarna suknia przypominała rozłożone skrzydła wrony lub płaszcz samej śmierci. Peleryna o tym samym kolorze dodawała dziewczynie powagi i zakrywała ciało, gdy ta zbyt szybko się obróciła. Pokazywała innym tylko to, co chciała.
Partner zakręcił nią z całej siły tak, że obróciła się wokół własnej osi kilka razy. W jednej chwili opadła na kolana i rozłożyła ręce na boki. Czarna suknia oraz peleryna spłynęły po niej na ziemię i utworzyły wokół czarną przestrzeń, która zdawała się powiększać z każdą chwilą.
Dziewczyna zamknęła oczy i spuściła głowę. Poczuła serce, które biło jej młotem w piersi i gwałtownie wstała. Pobiegła przed siebie i wspięła się na samą górę białych schodów, które przed nią wyrosły. Na końcu jednak znajdowała się nicość. Spojrzała na nią, po czym odpięła pelerynę, która pofrunęła i została wessana przez pustkę. Wzięła leżący obok na szafce nóż i rozcięła sukienkę, z pozostałymi częściami ubioru zrobiła to samo. Wszystko znikło w nicości znajdującej się zaledwie o krok od niej.
Przejechała nożem po skórze, od stóp do głów, nie odrywając go ani na chwilę. Zrzuciła swoją zniszczoną powłokę i spojrzała na nowe ciało. Stwierdziła, że jej szkielet jest najlepszym, w co kiedykolwiek się przyodziała.

Dźwięki ze sceny

W uszach bez przerwy jej dudniło.
Muzyka grała głośno, ale nie za głośno.
Dla niej w sam raz.
Otworzyła oczy i zobaczyła, że trzyma w dłoniach mikrofon. Z jej ust wydobywał się donośny głos. Trochę za niski, jak na drobne ciało dziewczyny, ale podobało jej się jego brzmienie. Spojrzała przed siebie i ujrzała grupę ludzi. Nie potrafiła ich policzyć, ale na oko stwierdziła, że było ich ponad stu. Nie wiedziała, czemu skakali jak wściekli i kiwali głowami. Dziewczyny zataczały wielkie koła włosami i szybko bujały się w rytmie muzyki.
Chciała uśmiechnąć się pod nosem, ale nie mogła. Z jej gardła ciągle wydobywał się niski głos, który niósł się echem po sali.
Dopiero wtedy do jej uszu dotarł dźwięk gitary basowej. Odwróciła się w jego kierunku i ujrzała chłopaka, którego kasztanowe włosy spływały gładko na ramiona. Falowały lekko z każdym ruchem basisty, a on starał się odrzucać je w tył. Chłopak nie mógł powstrzymać ich własnego rytmu. Nie miało to jednak znaczenia, ponieważ tak czy inaczej był zatopiony w swoim świecie. Zależało mu na tym, by dobrze się prezentować i wychodziło mu świetnie.
Usłyszała inny dźwięk i odwróciła się w jego kierunku. Ujrzała chłopaka na gitarze solowej, którego jasne włosy ledwo sięgały ramion. Ten przynajmniej nie miał problemu z tym, że leciały mu do przodu, co nie oznaczało, że ich nie widział. Co chwilę zarzucał głową w tył, a one podskakiwały w rytmie dźwięków jego gitary. Mogło się wydawać, że chłopak jedynie utrzymywał melodię, ale widać było, że wyśmienicie radził sobie z tym, by pozostać jednością z elektrycznym urządzeniem, które trzymał z ogromną siłą. Jego lekki zarost dodawał mu grozy i ostrości, ale nie odstraszał.
W pewnym momencie ponad inne dźwięki wybiła się gitara rytmiczna. Dziewczyna szybko odwróciła się w jej kierunku, ciągle śpiewając. Nie przestała ani na chwilę. Ujrzała chłopaka, którego długie, falowane włosy leniwie poruszały się w rytmie muzyki. Co chwilę przez ich burzę przebijały się oprawki okularów, które po chwili z powrotem chowały się za wodospadem ciemnych fal. Uśmiechnęła się pod nosem,  gdy uświadomiła sobie, że sama ma podobne na nosie. Poprawiła je jednym ruchem dłoni i mocniej chwyciła mikrofon. Przysunęła go bliżej ust i wtem z jej gardła wydobył się niski ryk. Nie potrafiła uwierzyć w to, że wyjdzie z niej coś takiego, ale dała radę. W końcu ćwiczyła to cholernie długo, nie mogło się nie udać.
Przyjrzała się dokładniej minie chłopaka i zobaczyła, że patrzy lekko zasmucony na swój sprzęt. Po chwili dopiero zacisnął usta i stworzył z nich cienką linię. Spojrzał uważniej na gitarę, a następnie zamknął oczy. Grał na niej, nie patrząc na to, co robi. Jakby we śnie.
Nie mogła odwrócić się całkowicie do tyłu, by spojrzeć na perkusistę, ale obiecała sobie, że zrobi to po występie.
Już wiedziała, że śpiewa na koncercie. Uświadomiła to sobie w momencie, w którym ludzie zaczęli wyrzucać w górę charakterystycznie ułożone dłonie. Wtedy poczuła jakiegoś mocnego kopa, który nakazał jej dać z siebie więcej. I rzeczywiście, wydobyła z wnętrza kolejną bestię, której ryk poniósł się echem po małej sali. Ledwo było go słychać, ale ona specjalnie zamknęła oczy, by poczuć na skórze choć drobne ciarki.
Skończyli grać ostatni kawałek. Ludzie klaskali, krzyczeli i piszczeli. Uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na boki – pozostali członkowie kapeli zaczęli do niej podchodzić. Po chwili na swoich ramionach miała jeszcze dwa inne, a swoimi obejmowała osoby z boków.
Wszyscy spojrzeli na publiczność i wrzasnęli. Ludzie odkrzyknęli jeszcze głośniej, na co każdy z nich po kolei wyrzucił w górę charakterystycznie uformowane dłonie i wydobył z siebie groźny okrzyk.
Po koncercie podeszło do nich kilka osób, które gratulowały udanego występu i rozmawiały z członkami kapeli. W tym czasie dziewczyna spojrzała na perkusistę, który stał przy swoich rzeczach i pił wodę. Gdy tylko lekko odchylił głowę w tył, ujrzała krople potu na jego skroniach. Płynęły leniwie w dół, w końcu docierając do szyi, lecz na moment stawały, gdy chłopak przełykał wodę. Kilka w końcu kapnęło na jego ramiona i znikło w czarnym materiale koszulki.
Dziewczyna gwałtownie zamrugała oczami i odetchnęła głęboko. Spojrzała na jego kasztanowe loki i łańcuch przypięty do spodni. Nie wiedziała, czemu z nich wszystkich akurat on zainteresował ją najbardziej. Może przez tajemniczą aurę, którą wokół siebie roztaczał. Może przez to, że zawsze zdawał się być niedostępny i zamknięty w swoim świecie. Potrafił jednak odkryć kawałek duszy, gdy wymagała tego sytuacja, ale nie było takich za często. Mimo wszystko, dziewczyna zawsze chętnie obserwowała jego ruchy i to, jak się zachowywał.
Pamiętała, jak dopiero co była na miejscu widowni i obserwowała go przez cały czas, prawie w ogóle nie zwracając uwagi na muzykę i inne osoby z zespołu. Właściwie widziała tylko kasztanowe loki niebezpiecznie skaczące w rytm muzyki i dłonie łapczywie ściskające pałki, które uderzały w poszczególne elementy zestawu perkusyjnego. Dźwięki, które wydawały, zdawały się perfekcyjnie współgrać z pozostałymi wydobywającymi się z poszczególnych gitar. Ona jednak zawsze skupiała się na perkusiście.

Pustka

Stała i patrzyła na swoje odbicie w lustrze. Było nędzne - tak jak ona cała. Jej potargane włosy i zmęczony wzrok świadczyły o tym, że nie miała wystarczająco dużo czasu, by doprowadzić się do porządku. Nigdy tak naprawdę szczególnie jej na tym nie zależało. Zawsze stwarzała pozory dobrej i uporządkowanej, a tak naprawdę czuła się całkowicie inaczej.
Nie miała również problemów z tym, że inni omijali ją łukiem. To jeszcze o niczym nie świadczyło. Nikt po prostu nie miał zamiaru poznać tej duszy, pustego wnętrza. Potrzebowała kogoś, kto mógłby je wypełnić, a tymczasem wszyscy zdawali się jej unikać, jak gdyby w ogóle nie istniała. Przez to pustka powiększała się i rosła z każdym dniem.
Wszystko zaczęło się od małej dziurki, której nigdy nie chciała się pozbyć. Pojawiła się, mogłoby się zdawać, znikąd – po prostu nagle zawładnęła dziewczyną i zaczęła rozprzestrzeniać się po jej psychice i wewnętrznym duchu. Ta miała wrażenie, że nigdy jej nie opuści, więc zaczęła się nią opiekować i ją pielęgnować. Dziura ciągle rosła i rozprzestrzeniała się coraz bardziej.
Na początku czuła efekty wewnątrz, ale w końcu ujawniły się na ciele – było widoczne praktycznie wszystko, co powinno zostać ukryte. Dziewczyna jednak zbytnio się tym nie przejmowała i nadal dbała o swoją małą pustkę, która była jej jedyną towarzyszką i prawdziwą przyjaciółką. Rozumiała ją i pomagała w wielu rzeczach, ale też przeszkadzała wtedy, gdy nikt jej o to nie prosił. Była mała i kapryśna.
Kochała jednak słabą osobę, którą odwiedziła, i nigdy nie zamierzała jej zostawiać.

Pusty wzrok patrzący beznamiętnie w podkrążone oczy i sucha warga z pęknięciami oraz strużkami krwi świetnie wpasowały się w ciemne tło w umyśle dziewczyny. Miała wrażenie, że zawładnęło nią coś, co od dawna tam było. Dopiero teraz znalazło odwagę, by wyjść, ujawnić się i pokazać światu, że żyje i potrzebuje miłości.
Dziewczyna pomogła mu ją znaleźć i dobrze się tym zaopiekowała. Dbała lepiej niż o samą siebie. To zaczęło powoli całkowicie ją wyniszczać. Od wewnątrz i na zewnątrz.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że ona tego chciała. Pragnęła od dawna pomóc osobie, którą się stała, ale nigdy takiej nie znalazła. Gdy pustka stanęła na jej drodze – stała się nią i trwała do samego końca. Końca życia swojego i dziewczyny. Pustka ogarnęła je obie.