Nietypowy Dzień Matki

Kobietę ze snu wyrwały krzyki i piski. Zamrugała kilka razy i starała się przytomnie spojrzeć na otoczenie, lecz bezskutecznie. Nie miała ochoty wstawać z łóżka, więc tylko przewróciła się na plecy i szczelniej nakryła kołdrą, chociaż i tak było jej za ciepło. Odetchnęła ciężko i spróbowała z powrotem zasnąć, lecz wtem znów usłyszała jakiś pisk. Otworzyła oczy szeroko i odwróciła się w stronę drzwi.
Po chwili do pokoju wpadł syn i mąż, obydwoje przebrani za jej ulubione postacie. Chłopczyk miał na sobie cały czarny strój oraz pelerynę na plecach, a na piersi znak nietoperza w żółtym owalu. Połowę jego twarzy zakrywała równie czarna co strój maska ze szpiczastymi uszami tak, że widać było jedynie jego oczy i dolną część buzi.
Mąż miał na sobie zieloną perukę i fioletowy garnitur. Jego twarz była cała biała, a usta i przedłużenia ich linii krwisto czerwone, na kształt uśmiechu. Całe zagłębienia oczodołów ziały pustką niczym dwie czarne dziury, a w niektórych miejscach na twarzy dało się dostrzec dorysowane zmarszczki oraz specjalnie rozmazany makijaż. Mężczyzna uśmiechał się szeroko.
- Uważaj! – krzyknął chłopczyk i doskoczył do kobiety, zasłaniając ją swoim drobnym ciałem. Szybko podniosła się do siadu i udała przerażenie, po czym uśmiechnęła się rozbawiona.
- Tym razem jej nie obronisz! – krzyknął mężczyzna, po czym głośno i skrzekliwie się zaśmiał. Kobiecie po ciele aż przeszły ciarki, aczkolwiek nadal uśmiechała się ciepło.
- Przekonamy się! – odparł chłopczyk i wyciągnął zza pasa metalowe ostrze w kształcie nietoperza, które skierował w stronę mężczyzny. Tamten wyjął spod marynarki plastikowego kwiatka, z którego po chwili trysnęła woda prosto na twarz chłopca. Mały bohater jęknął cicho i zaczął się kulić, ostatecznie klękając na ziemi. Mężczyzna nachylił się nad nim i odkrył kołdrę, pod którą siedziała kobieta. Wziął ją na ręce, a ona cicho pisnęła i objęła go za szyję, by nie spaść.
- Ha, mówiłem! – krzyknął i pocałował kobietę prosto w usta, zostawiając na nich trochę szminki, którą pożyczył wcześniej z jej kosmetyczki.
- Batmanie, ratuj mnie! - krzyknęła, siląc się na powagę i przerażony głos, ale nadal uśmiechała się szeroko. Nie mogła się powstrzymać.
Wtem chłopczyk podniósł się z ziemi i delikatnie kopnął mężczyznę w kostkę. Tamten odstawił kobietę na ziemię i odwrócił się do syna z szerokim, zawziętym uśmiechem.
- Uciekaj do salonu! - krzyknął chłopiec, a kobieta wybiegła z sypialni. Gdy tylko przekroczyła próg pokoju, stanęła jak wryta, a na jej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech i zdziwienie. Nad stołem wisiała czarna flaga z logo Batmana, a pod nią kartka z napisem:
Dla najlepszej mamy

Przez lampę przewieszone były serpentyny w kolorze fioletowym i zielonym oraz balony w tych samych odcieniach. Na niektórych namalowany był portret ulubionego klauna kobiety z charakterystycznym dla niego wyrazem twarzy. Na łóżku ustawione były maskotki i figurki postaci z całego uniwersum Marvela - przynajmniej te, które mieli w domu, a było ich dużo. Obok leżały poduszki przedstawiające tarczę Kapitana Ameryki oraz generator Iron Mana, a zaraz przy nich lalki z uniwersum DC Comics - głównie Batmana i bliskich mu postaci, ale można było zauważyć również między innymi Supermana. Na stole leżały ciasteczka w kształcie bohaterów z Gwiezdnych Wojen, a właściwie ich głów, oraz Autobotów i Decepticonów - wszystko razem tworzyło coś, czym kobieta żyła od dawna. Świat, w którym zamierzała pozostać na zawsze, tym bardziej, że byli w nim jeszcze jej mąż i syn, których kochała ponad życie.
- Wszystkiego najlepszego, mamo! - głos chłopczyka wyrwał ją z zamyślenia. Mały wpadł do pokoju i rzucił jej się na szyję, a ona podniosła go i przytuliła do siebie z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Dziękuję ci bardzo, mój Mroczny Rycerzu - odpowiedziała, a on nachylił się do niej i delikatnie drapnął wystającym plastikowym nosem z maski, chcąc pocałować ją w policzek. Roześmiała się ciepło i mu ją zdjęła, a wtedy zrobił to ponownie, tym razem bezboleśnie. Poczuła, że ktoś położył jej dłoń na talii i odwróciła się.
- Tobie również dziękuję, mój Agencie Chaosu - oznajmiła i szybko się pocałowali. Mężczyzna objął ja ramionami, a ona przysunęła synka bliżej, by mąż przytulił ich oboje.
O takiej rodzinie marzyła od dawna, niemalże od najmłodszych lat.
No cóż, niektóre marzenia się spełniają, prawda?

Wybór

Szła w ciemności. Kroki stawiała z należytą ostrożnością. Czuła się kompletnie pusta
– wszystkie jej zmysły były całkowicie wyłączone. Nie wiedziała nawet, czy powinna ufać samej sobie – intuicja zazwyczaj prowadziła ją do nieszczęść i spychała na złe drogi.
Wtem ujrzała małe białe światełko. Zaczęła iść w jego stronę, pomimo wszystkich
wizji, które przysuwały do niej złe myśli. Wszyscy zawsze mówili, że nie wolno kierować się w stronę światła, będąc w ciemności, ale ona wolała stosować się do własnych zasad. Szła dzielnie w jego stronę, a ono zwiększało się coraz bardziej z każdą kolejną sekundą. Wpatrywała się w nie i łaknęła tak bardzo, jak gdyby było jej jedyną i ostatnią deską ratunku. Było, ale nie miała ochoty dopuszczać do siebie tej myśli. Nadzieja czaiła się wszędzie wokół, ale ona nie chciała zbyt szybko jej znaleźć. Wiedziała, że na najbardziej wartościowe rzeczy trzeba czekać najdłużej – przychodzą w momencie, w którym najmniej się ich spodziewamy.
Wtem zorientowała się, że mruży oczy i zobaczyła, że wchodzi do wielkiej kuli światła. Wkroczyła we wszechogarniającą biel. Zamknęła powieki, gdy zaczęły piec ją oczy. Nadal szła, teraz jednak szybciej stawiała kroki. Gdy z powrotem spojrzała na świat, miała wrażenie, że oślepła. Nie widziała kompletnie niczego. Znów szła w całkowitej ciemności, po świetle nie było najmniejszego śladu.
Coś ją tknęło i spojrzała w prawo. Mała lampka dawała światło na kawałek powierzchni. Ujrzała dziewczynę siedzącą na ziemi, która trzymała w dłoniach jakąś nitkę. Podeszła do niej i zobaczyła, że krótki odcinek uformowany jest w maleńką pętelkę. Zanim zdążyła zadać pytanie, nieznajoma odezwała się zmęczonym głosem.
- Nie byłam wystarczająco odważna, by się powiesić.
Dziewczyna poczuła ciarki, które przeszły po jej ciele i zamrugała szybko. Nigdy nie wpadłaby na pomysł, że ta cienka pętelka może być mniejszą wersją tej służącej do samobójstw. Spojrzała smutno na dziewczynę, lecz tamta na nią ani na chwilę. Cały czas wpatrywała się w nitkę znajdującą się pomiędzy jej palcami. Co chwilę zaciskała ją wokół jednego z nich i patrzyła na to, jak powoli stawał się biały.
- Też mogłabym tak pięknie wyglądać – oznajmiła cicho i westchnęła ciężko. – Gdybym tylko nie stchórzyła…
Dziewczyna odeszła od nieznajomej, gdy poczuła, że jej ręce zaczynają się trząść. Starała się uspokoić oddech i delikatnie stawiać kroki, ale miała dziwne wrażenie, że wszystko w jej ciele powoli się przesuwa jak mechanizmy jakiegoś urządzenia. Zaczęła po cichu liczyć, by oderwać myśli od tego, co właśnie zobaczyła i usłyszała.
Po chwili znów ujrzała maleńkie światełko, lecz tym razem po lewej stronie. Obróciła się w jego stronę i zobaczyła dziewczynę siedzącą na ziemi - lampka oświetlała jej drobne ciało. Trzymała na wystawionej dłoni kilka kolorowych pastylek i patrzyła na nie obojętnie.
- Chcesz? – spytała nieznajoma i podniosła wzrok na dziewczynę. Miała podkrążone oczy, które zdawały się błądzić od jednego miejsca w drugie, jak gdyby sama nie potrafiła się zdecydować na to, w którą stronę powinna patrzeć. – Może tobie pomogą.
Dziewczyna szybko pokręciła głową.
- Miałam je połknąć, ale nie byłam wystarczająco odważna – przyznała i pokręciła głową zawiedziona, wcześniej powoli ją spuszczając. – Te cukrowe mnie nie zabiją, słodkie nic mi nie zrobią.
Nieznajoma wyciągnęła w jej stronę otwartą dłoń z kolorowymi pastylkami. Uderzyła ją woń słodkiego aromatu i cukru, co spowodowało, że od razu się skrzywiła. Na powrót pokręciła głową i delikatnie odsunęła dłoń siedzącej przed nią dziewczyny, na co tamta pisnęła i rzuciła pastylki w bok. W ciszy dało się słyszeć, jak odbijają się od ziemi i rozkruszają na mniejsze kawałeczki. Dźwięk poniósł się echem po pustce i przez chwilę dudnił w ich głowach.
Dziewczyna odwróciła się od nieznajomej i poszła przed siebie, by jak najszybciej się od niej oddalić. Wszelkie światło zniknęło i znów została sama we wszechogarniającej ciemności. Nie udało jej się nawet doliczyć do dwudziestu, a już po prawej zapaliła się kolejna lampka. Dziewczyna podeszła do niej z ciekawości, chociaż wiedziała, kogo tam zastanie. Siedząca po turecku dziewczyna trzymała w ręce papierowe nożyczki. Blond włosy sięgały jej trochę za uszy, na czubku głowy miała odrosty, a w niektórych miejscach jej fryzura była całkowicie poplątana. Na ziemi wokół niej leżały kosmyki, które wyglądały tak, jak gdyby były promieniami wychodzącymi od słońca. Końcówki obciętych włosów były czarne, przez co zarówno one, jak i całe kosmyki, wydawały się tonąć we wszechogarniającej ciemności.
- Miałam obciąć je całe, ale nie byłam wystarczająco odważna – oznajmiła cicho nieznajoma i podniosła wzrok na dziewczynę. Gdy ta zobaczyła szramy ciągnące się wzdłuż twarzy, poczuła serce bijące jej młotem w piersi. Dopiero potem zagłębiła się w obojętne oczy, które były jakby przesłonięte białą błoną. Zamrugała kilka razy i otworzyła usta ze zdziwienia.
- Miałam przede wszystkim obciąć inne, całkowicie niepotrzebne linie, ale… - Nieznajoma opuściła głowę i pokręciła nią na boki. Dziewczyna spojrzała na jej przedramiona, które były skierowane wewnętrzną stroną do góry i przeszły ją ciarki, gdy na nich również ujrzała szramy. Już prawie się zabliźniły, ale jednak nadal były świetnie widoczne.
Odwróciła się od nieznajomej i pobiegła przed siebie. Wokół niej znów nastała ciemność. Po chwili coś ją tknęło i gwałtownie stanęła. Spojrzała przed siebie i znów zobaczyła to drobne światełko. Odwróciła się jednak w tył i ujrzała trzy nieznajome, które wcześniej minęła. Zdała sobie sprawę z tego, że nie miały ze sobą swoich rekwizytów.
- Na pewno nie chcesz z nami zostać? – zapytała blondynka z krótkimi włosami.
- Możesz odpocząć w dobrym towarzystwie – dodała jej towarzyszka i po tych słowach dziewczyna poczuła słodką woń. Już wiedziała, od czego ona pochodzi.
- Nie musisz tam iść, my ci pomożemy – dopowiedziała trzecia i zgięła białe palce, by dopłynęło jej do nich choć trochę krwi.
Dziewczyna energicznie pokręciła głową i zacisnęła dłonie w pięści. Poczuła, jak się trzęsą i chciała je jakoś uspokoić. Usta zaczęły jej drżeć, a wnętrzności na powrót tańczyć. Odwróciła się i zobaczyła, że biała kula niemalże do nich dotarła. Powiększała się z każdą chwilą, aż w końcu zajęła całe pole widzenia dziewczyny. Zrobiła krok w przód i straciła grunt pod nogami.
Zaczęła piszczeć i spadać w dół. Wszędzie wokół raziła ją biel, od której wkrótce zaczęły boleć ją oczy, więc je zamknęła. Nie przestała jednak wydawać z siebie wysokiego dźwięku. Poczuła jakiś dziwny podmuch, który zaczął pełznąć po jej ciele od góry w dół, odwrotnie do kierunku spadania. Po kilku chwilach miała wrażenie, że unosi się na czymś miękkim.
Otworzyła oczy i uświadomiła sobie, że siedzi na ławce w parku. Nogi miała założone na siebie, czytała książkę. Zasnęła podczas lektury. Wiatr wiał z ogromną siłą i szarpał jej ciemne blond włosy oraz wertował kartki powieści. Dziewczyna spojrzała na ziemię i ujrzała leżącą tam pętelkę, kolorowe pastylki oraz nożyczki z papieru.
Uśmiechnęła się spokojnie i wzniosła oczy ku niebu. Po chwili zaczął padać deszcz. Ciepłe krople wody zmoczyły ją od stóp do głów, książkę również. Rekwizyty jednak zniknęły z jej pola widzenia i nie zobaczyła ich już nigdy.