Disagreement



My eyes are blind
For what you do
My smile is weak
When I’m with you
I can’t agree
With that what you say
Because you think
It’s just an empty play

Zamek

Dziewczyna otworzyła oczy i ujrzała perłowo białe niebo. Podniosła się do siadu, a po chwili wstała. Zrobiła krok do przodu i spostrzegła, że pojawił się przed nią kawałek kamiennej ścieżki. Była wystarczająco szeroka, by dziewczyna mogła się na niej zmieścić. Postawiła drugą stopę trochę dalej i ukazał jej się kolejny skrawek drogi. Podążyła więc nią powoli.
Z każdym kolejnym krokiem pojawiały się następne elementy otoczenia. Dziewczyna szła i rozglądała się dookoła, nie mogąc się nadziwić temu, co widzą jej oczy. Wszystko wydawało się czymś zwyczajnym, ale ona miała wrażenie, że widzi to po raz pierwszy w życiu. Jak gdyby znalazła się w jakiejś wymyślonej krainie, ale jednocześnie realnej.
Ścieżka prowadziła do wielkiego zamku, przy którym znajdował się piękny ogród z kolorowymi drzewami i krzakami. W oddali widziała zarysy wzgórz i starych domów.
Spojrzała w dół i poczuła lekki ucisk - buty powoli zaczęły formować się na jej stopach. Zwykłe, czarne trzewiczki zdawały się pasować perfekcyjnie do sukienki o stonowanych barwach, którą miała na sobie. Świetnie odznaczała się na tle jej bladej jak kreda skórze. Wiatr lekko szarpał jej ciemne blond włosy, które zdawały się latać bez opamiętania. Kroczyła ciągle przed siebie, kierując się do tajemniczego zamku.
W końcu doszła do ogromnego gmachu i spojrzała w górę. Prezentował się nadzwyczaj okazale, jakby wyjęty wprost z jakiejś baśni. Jego ściany pokryte były bluszczem, który zaczął pełznąć w górę, gdy tylko dziewczyna zaszczyciła go wzrokiem. Patrzyła, jak piął się po szerokiej budowli, aż w końcu zniknął wewnątrz zamku.
Dziewczyna zrobiła krok w przód i stanęła na twardej powierzchni. Gdy tylko jej stopa dotknęła podłoża, wszędzie zapanowała całkowita ciemność. Rozejrzała się wokół wystraszona, ale nie miała na czym zawiesić oczu, więc zaczęła błądzić wzrokiem bez celu. Po chwili jednak zapłonęły świeczki i ukazały szerokie schody prowadzące na górę.
Jej uwagę przykuły ozdoby znajdujące się w przedsionku – obrazy na ścianach i rzeźby przedstawiające istoty zza światów. Chciała przyjrzeć im się dokładniej, lecz coś pchało ją naprzód. Zrobiła kilka kroków przed siebie i usłyszała, jak wrota zamykają się z głośnym hukiem. Echo poniosło się po całym zamku, takiego przynajmniej doznała wrażenia.
Doszła do początku schodów i zauważyła, że na ich końcu znajduje się lustro. Ujrzała w nich odbicie czegoś, co wisiało naprzeciw tafli szkła, nad wejściem. Weszła po stopniach na samą górę i przyjrzała się kształtowi, który próbowała rozpoznać z dołu. Zaczął formować się w ciało jakiejś postaci, którą dobrze znała. Nie zdążyła jednak dokładniej określić, czym to było, ponieważ rozpłynęło się zarówno odbicie, jak i sam kształt znajdujący się na ścianie.
Po chwili usłyszała trzask i spojrzała w górę. Ujrzała nad sobą dwie poprzecznie ze sobą złączone belki, z których końców zwisały linki. Poczuła, że coś wbija jej się w nadgarstki i kostki u stóp, a po chwili poszybowała w górę.
Spojrzała przed siebie i ujrzała odbicie swojej postaci w lustrze. Była marionetką. Na ziemi, przy tafli szkła, stała jakaś dziewczyna. Ubrana była w ciemną sukienkę i trzewiczki, wszystko świetnie kontrastowało z jej białą jak kreda skórą. Odwróciła się, a ciemno blond włosy zatańczyły wokół niej, gdy wytrzeszczyła oczy i krzyknęła.

Opowiadanie inspirowane piosenką The Cure - Charlotte Sometimes

Cztery ściany i uśmiech

Siedziała pogrążona w mroku. Wszystkie zmysły zdawały się ją zawodzić. Słyszała odległe szepty, ale nie potrafiła dostrzec kompletnie niczego. Czuła, że siedzi na czymś twardym, opierała się o jakąś powierzchnię. Coś naciskało na nią z tyłu i z lewej strony. Przylgnęła do tego dłońmi i poczuła twarde ściany. Naparła na nie, ale nie drgnęły. Oparła się o jedną z nich i westchnęła ciężko.
Otworzyła oczy i wtedy coś szybko przed nimi mignęło. Nie skupiła jednak uwagi na obiekcie, ale lekko wyostrzyła wzrok i starała się dostrzec coś w ciemności. Po chwili oślepiło ją białe, zimne światło. Zmrużyła oczy, by móc zauważyć cokolwiek, lecz po kilku sekundach wokół niej znów zapanował mrok. Zdawał się ją przytłaczać z każdej strony. Była osaczona, skulona w kącie, a na zmysłach nie mogła polegać ani trochę. Czemu w takim razie powinna ufać?

Miała wrażenie, że odpłynęła całkiem, lecz w pewnej chwili znów błysnęło oślepiające światło, wybijając ją z transu, w którym się znajdowała. Zamrugała kilka razy i zdziwiła się, że oczy tak szybko przyzwyczaiły się do panującej wokół zimnej bieli. Rozejrzała się i zauważyła, że znajduje się w małym pokoju. Cztery białe ściany były całkowicie puste, lecz naprzeciw niej coś zaczęło się zmieniać na gładkiej powierzchni. Zauważyła, że tworzy się na niej tafla szkła – formowała się w lustro. Po chwili ujrzała w nim rozmazaną twarz, która wyraźnie się uśmiechała. Gdy obraz się wyostrzył, dziewczyna zapragnęła go nigdy nie zobaczyć.
Ujrzała swoją oszpeconą twarz. Znajdowało się na niej wiele blizn, a usta wykrzywione były w ohydnym uśmiechu jak z horroru. Oczy odbicia zamrugały, a z jej własnych zaczęły płynąć łzy. Poczuła jednak, że dziwnie jej ciążą i spojrzała w dół. Ujrzała spływającą po policzkach czarną maź.
- Ecres endał – powiedziało odbicie i nagle twarz zaczęła formować się w coś innego. Zwinęła się w kłębek i wybuchła, rozpłaszczając się na wszystkich czterech krystalicznie białych ścianach.
- Oc? – spytała dziewczyna i poczuła, jak jej usta się wykrzywiają. Powiedziała kompletnie coś innego niż chciała, odwrócone słowo. - Ejeizd ęis oc?
Usłyszała pisk w swojej czaszce i przyłożyła dłonie do skroni. Nacisnęła na nie, a po chwili głośno wrzasnęła. Jej czarne łzy kapnęły na białą sukienkę, którą miała na sobie. Zaczęły po niej spływać, aż uformowały się w złowieszczy uśmiech. Dopiero co zdążyła to zauważyć, a już poczuła, że coś zaciska się na jej nadgarstkach i stopach. Siła gwałtownie podniosła ją do góry i postawiła na nogi. Dziewczyna szarpała się, ale była okropnie słaba.
Zauważyła, jak plamy ze ścian zaczynają pełznąć w jej stronę, a po chwili wskakują na jej ciało. Poczuła nieprzyjemne łaskotanie, gdy płynęły po niej w górę, aż w końcu dotarły do twarzy. Ujrzała swoje odbicie w lustrze i spostrzegła, że plamy zaczynają wpełzać jej do uszu. Oczy stały się czarnymi dziurami, które patrzyły pusto na swoje odbicie, równie szpetne jak ona sama.
- Ahcurk akat, okłeikuk ałam – powiedziała wbrew sobie i potrząsnęła głową. Wtem jakaś siła usztywniła jej ciało i dziewczyna poczuła, jak zaczynają wbijać się w nią szpilki. Po chwili rzeczywiście je w sobie ujrzała i otworzyła usta, by krzyknąć, ale nie mogła wydobyć z gardła żadnego dźwięku.
- Abałs akat – powiedziała, patrząc wprost na siebie. – Anbord.
Poczuła, że coś zaczęło rosnąć wewnątrz niej, po czym rozpadło się na tysiąc kawałków. Upadła ciężko na ziemię i zamknęła oczy. Zasnęła w bieli.

Diving



All corpses are lying on the ground
None of them can be found
They’re impossible to see in the dark
But you can leave a small light mark
When they open their eyes, they’re alive
In the deep waters of their blood you can dive