Trochę aktywności jeszcze nikomu nie zaszkodziło

Skradała się po cichu przy ścianie, ostrożnie stawiając kroki. Nie mogła wydać z siebie żadnego dźwięku, czasem na chwilę wstrzymywała oddech.
Wyszła zza zakrętu i ujrzała prostą, długą drogę. W krypcie było dosyć jasno, choć pora dnia na zewnątrz wskazywała na całkiem słabsze światło. Kucnęła i lekko nachyliła się do przodu. Podeszła kilka kroków w przód i szybko padła na ziemię, gdy ze ściany wystrzelił w jej stronę harpun z liną na końcu. Zastygła w bezruchu. Wiedziała, że jej dotknięcie zapoczątkuje coś, czego nie chciała. Musiała jednak wykonać jakiś ruch.
Przeturlała się do przodu, a potem zaczęła biec. Ze ścian co chwilę strzelały do niej harpuny, a liny zaczepiały się po przeciwnej stronie długiego korytarza. Odwróciła się szybko i uświadomiła sobie, że wyglądają jak lasery, których musiała unikać. Na szczęście nie mogły same w sobie zrobić jej krzywdy. Taką przynajmniej miała nadzieję. Wtem jeden z nich lekko przejechał po jej udzie, zostawiając małe zadrapanie.
Zauważyła, że ma przed sobą ścianę i gwałtownie się zatrzymała. Wszystko ucichło i uświadomiła sobie, że ostrzał został przerwany. Spojrzała w prawo i lewo – miała dwie drogi do wyboru. Na początku skierowała się w lewo, po czym znów zaczęła się skradać. Gdy doszła do dziwnej wypukłości, na której rosła trawa, kucnęła przy niej i dokładniej się jej przyjrzała.
Wtem spomiędzy źdźbeł zaczęły wybiegać pająki. Wrzasnęła, gwałtownie się podniosła i ruszyła w tył. Biegła najszybciej jak mogła, a i tak poczuła, że kilka ją dogoniło. Zanim spojrzała przed siebie, uświadomiła sobie, że nacisnęła na coś i jej noga lekko się zapadła. Z góry zleciała na nią liana, z której zaczęło się dymić. Szybko koło niej przebiegła, wstrzymując oddech. Zorientowała się, że na ziemi znajdują się płytki, które uruchamiają jakieś mechanizmy i zaczęła stawiać stopy w wolnych przestrzeniach. Na szczęście kształty były mocno zarysowane na tle powierzchni.
Obróciła się w tył i ujrzała, jak ziemia za nią się rozstępuje, a pająki wbiegają do szpary i znikają. Zatrzymała się i odetchnęła z ulgą. Ciężko dyszała, musiała szybko uspokoić oddech. Pochyliła się do przodu i oparła dłonie na kolanach. Wdech, wydech. Jeszcze raz.
Powoli się podniosła i dopiero wtedy ujrzała, co znajdowało się dokładnie kilkanaście metrów dalej. To, czego szukała. Oko Żmii. Stało na podeście, świetnie zachowane. Skarb, którego cywilizacje szukały od wielu wieków był na wyciągnięcie jej ręki.
- Hej! – usłyszała nagle i obróciła się. Kilkadziesiąt metrów dalej ujrzała grupę mężczyzn, którzy zaczęli biec w jej stronę. Wiedziała, że nie będzie miała z nimi szans w walce wręcz. Wyciągnęła więc pistolet zza pasa i zaczęła w nich strzelać. Udało jej się usunąć dwóch z pięciu. Potem padł następny, a po nim kolejny.
Gdy w jej stronę biegł już tylko jeden napakowany goryl, uświadomiła sobie, że nie ma naboi.

„Proszę ponownie podłączyć swój kontroler bezprzewodowy” ogłosił komunikat na ekranie.
- No wiedziałam! Tak czułam! – krzyknęła dziewczyna i spojrzała w dół na pada, który po chwili zgasł całkowicie.