Rozkwit


            Na początku stawiała ostrożne kroki, chodząc po trawie znajdującej się w ogrodzie między klombami kwiatów. Potem zaczęła podążać wydeptanymi kamiennymi ścieżkami, przeznaczonymi do kierowania w stronę odpowiednich pozycji roślinnych. Nie wiedziała, czy ogród tak naprawdę jej się podoba, czy przychodzi tam z przyzwyczajenia, by po prostu popatrzeć na wszystko, co ma do zaoferowania i wyjść, nie wynosząc z niego nic a nic. Próbowała rozmawiać z kwiatami, ale były równie zamknięte jak ona i nieczułe na jakiekolwiek słowa, dlatego też nie zaszczycały jej spojrzeniami czy odpowiedziami, więc dziewczyna szybko zrezygnowała.
            Jednak po pewnym czasie zaczęła dostrzegać zmiany w zachowaniu roślin, ale także i swoim. Były do niej nastawione inaczej – nadal nie do końca przyjaźnie, ale wyraźnie zmniejszyły dystans, jaki dzielił je od tej dziwnej postaci, która z odwiedzin w ogrodzie uczyniła swoją cotygodniową rutynę. Pozwoliły jej do siebie mówić i chętnie nastawiały płatki oraz liście, by usłyszeć wszystko, co ma im do przekazania. Z czasem nawet same zaczęły obdarzać ją spojrzeniami oraz wykonywać gesty w jej stronę, jak gdyby chcąc przekazać konkretną wiadomość, ale nie wiedząc, w jaki sposób się za to zabrać, by miało sens.
            Gdy relacja nabrała odpowiedniego tempa, dziewczyna czuła się o wiele swobodniej, przychodząc co parę dni na miejsce, które z każdym kolejnym spotkaniem zdawało się fascynować ją jeszcze bardziej. Zresztą nie tylko miejsce – rośliny też zaczęły się na nią otwierać, dzielić sekretami, ale także zachowywać jej własne tylko i wyłącznie dla siebie, każdy w osobnym pąku czy liściu. Nie miały już przed sobą żadnych niespodzianek, grały w otwarte karty, i obie strony były zadowolone z takiego obrotu sprawy. Nie przeszkadzała im wzajemna obecność ani kontakt – wręcz przeciwnie, łaknęły tego bardziej i bardziej.
            Któregoś dnia dziewczynę złapało wahanie, czy aby na pewno postępuje odpowiednio, bratając się z roślinami i dając im nadzieję. Zaczęły dopadać ją wątpliwości dotyczące ich relacji i zaufania. Miała wrażenie, że z każdym kolejnym razem rośliny otaczają ją ze wszystkich możliwych stron, jak gdyby chcąc wyciągnąć esencję i pozostawić puste ciało, bez myśli i emocji. Nie chciała popadać w paranoję, ale na wszelki wypadek postanowiła jednak trzymać się na dystans. Udawało jej się to robić dyskretnie na tyle, że wszystko z pozoru prezentowało się jak dawniej, lecz jej wewnętrzne przeczucia ulegały nieustannym zmianom.
            Nie była w stanie pogodzić się z burzą, która panowała w jej organizmie i trzymała się jej duszy. Chciała delikatnie dać im do zrozumienia, że będzie musiała zniknąć z ich żyć, ale za każdym razem, gdy w jej głowie rodziła się myśl i formowała gotowa wypowiedź – gardło zaciskało się i dziewczyna przełykała gulę, dodatkowo uśmiechając się dla niepoznaki. Nadszedł jednak dzień, kiedy przekazała im bolesną wiadomość i odeszła. Wyjaśniła wszystko dokładnie, nie pomijając żadnej kwestii, a także cierpliwie odpowiedziała na wszelkie zadane jej pytania. Brakowało jej takiej szczerej rozmowy, ale nie chciała tego przed sobą przyznawać, przed nimi tym bardziej.
            Wróciła do normalnego życia, zostawiając ogród w przeszłości, robiąc z niego jedynie wspomnienia. Uświadomiła sobie, że rośliny tak naprawdę zabierały jej to, co ceniła najbardziej, chowały w sobie i ze spotkania na spotkanie stawały się coraz bardziej głuche na myśli i odczucia dziewczyny. Dostrzegła to dopiero po fakcie, ale i tak mocno ją zabolało. Nie chciała się jednak zbytnio na tym skupiać, ponieważ czekało na nią zbyt wiele spraw, by mogła zaprzątać sobie głowę takimi błahostkami jak rozmowy z roślinami. Kto w ogóle wpadł na taki pomysł? Czemu właściwie to zaczęła? Czy normalni ludzie powierzają roślinom swoje sekrety?
            Istniała jak gdyby poza sobą, kompletnie nie zwracając uwagi na znaki, które serwowało jej otoczenie i wszechświat. Gdy jednak uderzyły ją wspomnienia, sięgając w głąb jej duszy oraz serca, nie umiała dłużej pozostać obojętną na nic, co było związane ze światem, który przecież nie tak dawno opuściła. Wybrała się z powrotem do ogrodu, by upewnić się, że wszystko wciąż jest na miejscu i przekonać, czy rośliny kiedykolwiek jej wybaczą. Nie liczyła na wiele, ale nie chciała porzucać nadziei. Ujrzała liście i pąki, zza których obserwowały ją pojedyncze istoty, które do niedawna były jej tak bliskie. Zdobyła się na odwagę i przeprowadziła z nimi niezgrabną rozmowę. Nie była z niej zadowolona, ale nie była także zawiedziona. Odniosła wrażenie, że jedynie zrobiła z siebie pośmiewisko, ale było za późno, by cofnąć słowa i czyny.
            Kolejne tygodnie okazały się jeszcze bardziej chaotyczne niż poprzednie. Z jednej strony rośliny zapewniły ją, że jest w porządku, ale z drugiej nie zwracały na nią uwagi, gdy przychodziła je odwiedzić. Starała się inicjować rozmowy, ale nie umiała dać im przestrzeni, odpowiednio wyważyć nowego kontaktu i trzymać się na dystans. Zbyt pragnęła odnowienia relacji i dobrych stosunków, które znów mogłyby ich połączyć. Nie potrafiła myśleć jasno i konkretnie, nadinterpretowała i szukała wyjaśnień tam, gdzie ich nie było. Z każdym kolejnym razem wizyta była coraz bardziej męcząca i dziewczyna czuła się jak obcy w miejscu, które kiedyś było jej domem.
            Postanowiła, że da sobie spokój, ale nie wytrwała w tym długo. Coś wyraźnie zmuszało ją do ponownych odwiedzin, nawet jeśli nie miałyby zaowocować w żaden sposób. I rzeczywiście – następna wizyta przyniosła ze sobą jedynie zawód i smutek, albowiem roślin już nie było na miejscu. Nie dostrzegła ani jednej z tych, które pamiętała, nie czuła także ich obecności. Siadła na ziemi i zastygła na dłuższy moment. Jej ciało zaczął porastać bluszcz, który zacisnął się wokół szyi i pasa, ale dziewczyna pozwoliła mu stać się kukiełką. Nie miała siły się bronić. W tamtym momencie poczuła, że jej serce naprawdę należy do tego miejsca, nigdzie indziej. W jednej chwili zapragnęła wykrzyczeć wszystkie możliwe przeprosiny i błagać o przebaczenie, ale nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Pozwoliła bluszczowi zaciskać się coraz mocniej, tworząc z niego i swojego żalu coś na kształt jedności. Uświadomiła sobie, że to poprawna kolej rzeczy i jest w stanie całkowicie oddać się temu miejscu, poświęcić czas, serce, duszę i umysł na nowo, naprawić szkody.
            Nie zdała sobie sprawy z tego, że zamknęła oczy i pochłonęła ją ciemność. Trwała w niej dobre parę dni, ale ziemia dostarczała jej odpowiednich składników, przez co nie stała jej się krzywda. Po przebudzeniu zaczęła szeptać, głaszcząc źdźbła trawy, a nawet sam bluszcz. Stała się łagodna i odnalazła w sobie pokłady energii oraz ciepła, które zapragnęła oddać roślinom i ogrodowi. Jej dotyk stał się kojący, a słowa zdawały się tchnąć nadzieję w otaczające ją istoty. W końcu dotarło do niej, że to jedyny i odpowiedni sposób kontaktu po tym, do czego doprowadziła. Odnalazła właściwą drogę i postanowiła na niej pozostać. Po dłuższym szepcie została wypuszczona z objęć bluszczu i udała się do domu.
            Kolejnego dnia wpadła do ogrodu zadyszana, a na jej twarzy pojawiły się promienie słoneczne, gdy stanęła w odpowiednim punkcie. Poczuła, że miejsce znów posiada pozytywną aurę i niemalże zaczęła chłonąć ją całą sobą, fizycznie i psychicznie. Zwróciła się do roślin, starając trzymać się odpowiedni dystans, ale te same przybliżały się do jej umysłu i serca, znów ochoczo rozmawiając, dzieląc sekrety i ciesząc się samą obecnością dziewczyny. Dało się nawet dostrzec wyraźne zmiany w poszczególnych istotach, jak gdyby rozkwitały w trakcie coraz to głębszego kontaktu z dawną towarzyszką. Ich barwy nabrały żywszych odcieni, a ruchy stały się bardziej energiczne. Ogród zdawał się rozkwitać tak szybko, jak jeszcze nigdy. I nikt nie był w stanie określić, co tak naprawdę o tym zadecydowało.


Może i bajkowe oraz banalne, ale symboliczne.
Nie każdy człowiek egzystuje bowiem w ludzkiej powłoce.