Umiejętność

Doszło to do niej stosunkowo niedawno. Uświadomiła sobie, że nigdy nie potrafiła odpowiednio okazywać emocji, choć bardzo się starała. Za każdym razem zbierała się w sobie, by otworzyć się przed innymi i pokazać, na co ją stać, ale nigdy nie udowodniła tego ani sobie, ani ludziom, którzy bacznie obserwowali każdy jej ruch. Przy najbliższych było o tyle gorzej, że pragnęła nie wypaść z roli, a co za tym szło - pokazać swojej osoby w innym, nieodpowiednim świetle. Nie chciała dotknąć żadnego z czułych punktów, poruszyć ukrytych głęboko elementów zbyt gwałtownie, aby te w konsekwencji nie wywołały burzy w umyśle czy organizmie. Pragnęła umiejętnie wyważyć emocje, by ludzie byli w stanie dostrzec je w najmniejszej cząstce uczynków oraz gestów, lecz nie radziła sobie z ubieraniem ich w barwne powłoki zewnętrzne.
O wiele prościej było z ludźmi, którzy jej nie znali, byli dla niej obcymi, jedynie istotami stąpającymi po tej samej planecie i oddychającymi tym samym powietrzem, co ona. Nie stanowili dla niej więcej jak tylko świadomość istnienia unoszącą się gdzieś w przestrzeni, którą dzieliła z innymi ważnymi dla niej osobami. Te wyraźnie odznaczały się na tle pozostałych, obcych, którzy niekiedy stanowili nawet wrogie, obce ciała, zmieniające się w przeciągu paru sekund w cele gotowe przyjąć na siebie śmiertelne pociski. Nie dbała o wrażenie, jakie na nich wywoływała czy efekt jej działań, który był widoczny w ich otoczeniu, gdy skupiali na niej uwagę lub po prostu poświęcali istotną sekundę swojej egzystencji. Ona nie odwdzięczała im się zupełnie niczym, nie chcąc okazać ignorancji ludziom stojącym w jej osobistym rankingu.
Coraz częściej odnosiła wrażenie, że kiedyś nie miała problemu z okazywaniem czy odczuwaniem emocji. Teraz jednak jej percepcja i nastawienie zmieniły się niemalże diametralnie i ledwo była w stanie odróżnić dawną siebie od teraźniejszej. Granica zdawała się zamazywać z każdym dniem coraz bardziej, zbliżając się w zawrotnym tempie do ostatecznej linii mety, wyznaczającej umiejętność posługiwania się ludzkimi uczuciami. W niektóre dni jej urojona niepełnosprawność dawała o sobie znać mocniej niż w inne. Zdarzały się przypadki, gdy zamykała się w sobie i nie była w stanie otworzyć przed nikim, nawet samą sobą, by zwyczajnie porozmawiać o tym, co jej dolega i dlaczego. Nie umiała i nie chciała o tym mówić, choć w głębi siebie wiedziała, że powinna i byłaby w stanie. Jednak gdy przychodziło co do czego, czuła wewnętrzną blokadę i za nic nie umiała przebić się przez niewidzialną barierę, co sprawiało jej dodatkowy dyskomfort.
Wielu próbowało dokopać się do wnętrza jej duszy oraz umysłu, ale nikomu nie udało się tego w pełni osiągnąć. Odkrywała jedynie skrawki siebie, nie chcąc w pełni ujawnić prawdziwego „ja" i zdradzić zbyt wiele. Choć obracała się w gronie zaufanych osób i była w stanie oddać życie za każdą z osobna, trzymała się na baczności i zachowywała bezpieczny, praktycznie niewidoczny dystans, dzięki któremu kontrolowała sytuację z każdej możliwej strony, zapewniając sobie bezpieczeństwo i dobre samopoczucie. Ufała swoim najbliższym, ale nie do końca darzyła tym zaufaniem własną osobę, dlatego nie pozwalała sobie na pełną swobodę przy nikomu. Wolała trzymać emocje na wodzy, jeśli już była w stanie je okazać i czuła taką potrzebę. Nie mogła wyjść poza wyznaczoną sobie granicę, już nigdy więcej. Choć bardzo chciała.



Ostatnimi czasy jakoś ciężej jest mi ubrać w słowa emocje, które się we mnie znajdują, dlatego też tak mało się udzielam i stwierdziłam, że przeleję ten chaos w jedno miejsce. Mam nadzieję, że to opowiadanie posłuży jako coś w rodzaju usprawiedliwienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz